semCAST #13: Pułapki prawne, kruczki i kary. Jak legalnie prowadzić biznes online?
Nasz podcast powraca po dłuższej przerwie! W najnowszym odcinku gościem Krzysztofa Marca jest Piotr Kantorowski – Założyciel Kancelarii Prawnej Kantorowski, Głąb i Wspólnicy, która wspiera przedsiębiorców w ich codziennych wyzwaniach w tym przede wszystkim na rynkach e-commerce, digital marketingu i IT.
Sprawdź, czego dowiesz się z naszego najnowszego odcinka:
- O czym należy pamiętać decydując się na prowadzenie biznesu w internecie.
- Jakie mogą być konsekwencje wykorzystywania cudzych znaków towarowych i nazw.
- Ciekawe case studies dużych firm i ich sporów prawnych.
- Czy reklama porównawcza może być legalna?
- Jakich produktów nie możesz reklamować w internecie?
- Współpraca z influencerami – oznaczanie współprac reklamowych.
Miłego odsłuchu!
Krzysztof Marzec: Cześć, witajcie. Dzisiaj widzimy się na podcaście z Piotrem Kantorowskim. Witaj Piotr.
Piotr Kantorowski: Cześć, witam Ciebie, witam słuchaczy.
KM: O Piotrze mógłbym mówić i mówić i jego bio czytać długo. Najważniejsze trzy informacje o Piotrze to: po pierwsze, prowadzi kancelarię prawną, jest świetnym prawnikiem, po drugie ma na swoim koncie książki, które stoją na mojej półeczce i bardzo często do nich sięgam, a po trzecie, kiedy zgłosiłem się do niego z umowami do poprawienia i powiedziałem, że zależy mi na tym, żeby nie zajmowały więcej niż dwie strony, to nie wysłał mnie na drzewo, bo Piotr potrafi pisać prawne rzeczy również językiem ludzkim, takim po prostu zrozumiałym dla laika. Dzisiaj Piotra zaprosiłem po to, żeby opowiedział nam o wielu pułapkach i wielu aspektach, które są dosyć głośne ostatnio, jeżeli chodzi o prawne aspekty prowadzenia biznesu w sieci. No właśnie takie jest moje pierwsze pytanie. Zakładam sobie stronę internetową, zaczynam jakiś biznes i czy już na tym etapie mam jakieś obowiązki, czy mogę wpaść w jakieś pułapki?
PK: Ja powiem może tak pół żartem, że jak się zakłada biznes online, to z takich regulacji prawnych, ustaw mówiąc po ludzku, które można olać, to na pewno prawo wodne. No i pewnie się coś tam jeszcze znajdzie, ale raczej wszystko nas obowiązuje, więc tych pułapek będzie więcej niż palców u obu rąk setki ludzi. Więc jest dużo rzeczy, o których należy pamiętać. Co prawda obecnie mamy działalność nierejestrowaną, więc nie zawsze do każdego biznesu trzeba zaczynać właśnie od rejestracji działalności gospodarczej. Ale to i tak nas nie zwalnia z praktycznie większości obowiązków, które mamy, to tak już całkiem przyziemnie, żeby o tym temacie opowiedzieć. Jak chcemy w ramach strony internetowej prowadzić jakikolwiek biznes, to nawet baner cookiesowy i to, żeby on był prawidłowo przygotowany, a żeby nie był to tylko iksik czy okejka. Jeżeli mamy tam jakąś analitykę, to się nie wzięło z tego, że najpierw ludzie lubili sobie kliknąć iksik, a teraz po prostu lubią sobie ustawić jakieś suwaczki. Tylko to wszystko wynika z przepisów prawa, bo tu zakładam, że marketerzy raczej woleli, jak ludzie klikali okejkę i tam cała analityka szła jak trzeba. Natomiast dzisiejsze czasy tutaj nieco utrudniają. I to żeby było śmieszniej, wcale nie dlatego, że się przepisy zmieniły, tylko gdzieś tam po prostu zapadły pewne orzeczenia tego dotyczące. Kwestie zostały przesądzone niekoniecznie na korzyść marketerów, może tak to określmy, chociaż akurat z tą analityką to mam takie poczucie, że im bardziej zawiłe te banery cookiesowe, tym bardziej przeciętny użytkownik, różnie na to reaguje, no ale tu jakby zostawmy, prawo jakie jest, powiedziałbym każdy widzi, ale to może akurat niekoniecznie jest rzeczywistością, może bardziej jest tak, że no po prostu takie jest. Co dalej? Polityka prywatności. Jeżeli chcemy prowadzić jakąś sprzedaż internetową, to pojawiają się obowiązki związane z informowaniem, tam już dajmy na to o odstąpieniu od umowy, regulaminem, jeżeli świadczymy jakiejś usługi drogą elektroniczną, regulamin, świadczenia usług drogami elektronicznymi. Nawet jeżeli jeszcze tego wszystkiego nie robimy, ale zbieramy maile, dając jakiegoś lead magneta to turbo dużo rzeczy, które trzeba już zaczynając właśnie od tej polityki prywatności, ale nawet kwestie tego, żeby zbierając leady, tak powiem, nie po ludzku trochę, ale też nie po prawniczemu, więc o tyle sobie pozwolę, to musimy w odpowiedni sposób to skonfigurować. Tam powinna być formułka, że zapisujesz się na newsletter, że administratorem twoich danych osobowych jest, więcej – polityka prywatności. Zapisując się na newsletter wyrażasz zgodę na wysyłanie informacji handlowej drogą elektroniczną i marketing bezpośredni. Jest tego powiedziałbym całkiem sporo, a z początkiem tego roku jakoś tak zawrzało, bo pojawiły się kwestie opinii, obniżek cen. No i jeszcze tam kilkanaście innych.
KM: Właściwie wygląda to, jakby regulacje próbowały dogonić internet, no ale jest to takie powolne gonienie. Ale żeby to było wszystko jasne, to powiedziałeś o tym banerze zamykającym właściwie kwestię ciasteczek. Ok, ktoś powie dobra, ale ja chciałbym zbierać tak, czy siak dane w Analyticsie. Wiemy, że jak zastosujemy ten baner poprawny, no to dane w Analytics na przykład czy w Microsoft Clarity nie będą zbierane, póki użytkownik się nie zgodzi. Co się potem może dziać? Bo rozumiem, że urzędy zaczynają na to reagować i rozumiem, że to mogą być realne kłopoty dla takiej firmy, która ma to źle wprowadzone.
PK: Na razie na biegu jest kilka postępowań, nawet prowadzimy jedno. One są, tak przynajmniej nieoficjalnie z tego wynika, w pewnym zawieszeniu z tego względu, że pierwsza firma, która została ukarana… Ona została ukarana w ogóle bardzo symbolicznie, bo dostała upomnienie i nakazanie wykonania określonych czynności, przy czym między innymi zostali zobowiązani do skasowania plików cookies, co chyba będzie technicznie raczej trudne ze względu na to, gdzie się one zapisują. Więc jakby prawo goni internet, prawnicy gonią prawo i internet. To nie zawsze wszyscy wszystkich dogonią. No ale to jakby na marginesie zostawmy, bo tu jakby kluczową kwestią jest to, że firma, która miała wątpliwą przyjemność być ukaraną w tym zakresie, zajmowała się akurat wdrożeniami RODO. Więc jakby marketingowo i PR-owo jedyne co mogli zrobić to się odwołać. No i odwołali się skutecznie. Nie dotarły do mnie słuchy, żeby to postępowanie się zakończyło finalnie. Ich odwołanie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego zostało rozpatrzone pozytywnie, decyzja została uchylona. Nie dotarłem do informacji, czy jest tam wniesiona skarga kasacyjna do Naczelnego Sądu Administracyjnego, czyli jakby ten etap sądowy jest jeszcze tam pogłębiony, czy wróciła sprawa do Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Na razie cisza w tym zakresie, przynajmniej ja takich informacji nie mam, no to się je na pewno ma. W każdym razie zostało tam wypunktowane kilka kwestii w szczególności taki problem prawny, który istnieje akurat konkretnie u nas w kraju, bo my mamy jeszcze poza RODO m.in. ustawę: prawo telekomunikacyjne i tam jest napisane, tak już upraszczając, że w zakresie zbierania plików cookies można to ustawić tak ogólnie, globalnie poprzez ustawienia przeglądarki. No i teraz pytanie, która regulacja wyprzedza którą? Tu niby rozporządzenie unijne, ale tutaj jakby zakres węższy. Nie wchodząc w jakieś dywagacje, bo to myślę, że może nie być turbo ciekawe dla wszystkich, którzy dzisiaj nas słuchają i oglądają. Temat jest do wyjaśnienia. Na polu unijnym zostało to przesądzone w kierunku takim, że te suwaczki jednak tam powinny być co do każdego zakresu. Tak jak mówię, na razie w Polsce kara pierwsza, która się pojawiła, powiedziałbym bardziej była symboliczna. Jak to będzie wyglądać później? Pewnie wszystko zależy od tego ile później. Jak się ta kwestia wyjaśni i podmioty, które jeszcze gdzieś tam działały, powiedzmy w jakiejś takiej sferze niepewności prawnej, no to powinny być potraktowane inaczej, bo tam jest kilka czynników, które się bierze pod uwagę, jeżeli chodzi o wysokość kary, m.in. stopień zawinienia, więc przy niejasnych przepisach powinno być to uwzględnione. Natomiast skala też będzie naruszenia, pewnie wykorzystywanie tych danych do takich czy innych celów. W ogóle tam jest w tej skardze też, a w zasadzie nawet wyroku WSA było zobowiązanie Urzędu Ochrony Danych Osobowych do przeanalizowania, czy aby wszystkie zebrane dane mają charakter danych osobowych. To też jest, nie wchodząc w jakieś szczegóły, też się toczy dyskusja, no bo dane osobowe mają umożliwić przynajmniej potencjalnie powiązanie ich z daną osobą. No i pytanie. Pewnie w obecnych czasach, jak się ma odpowiednie narzędzia, to, że tak powiem, z prawie każdych danych, które można pozyskać w internecie, da się finalnie dotrzeć do osoby. Tylko pytanie, czy każda firma ma narzędzia, które to umożliwiają i czy należy to też od tego uzależnić, czy my taką technicznie możliwość mamy i z niej korzystamy, czy też tylko teoretycznie byśmy ją mogli mieć. Ale to wszystko można by było skrócić do takiego jednego krótkiego stwierdzenia, że fajnie sobie podywagować, a bezpiecznie jest w tym momencie mieć baner cookiesowy dostosowany do prawdopodobnie oczekiwanych jego funkcjonalności przez Urząd Ochrony Danych Osobowych. Tam też jest w tle zmiana ustawy, która ma to regulować, która jest na razie na biegu ta zmiana, ale na takim stadium, że to jeszcze nie będzie jutro zmieniana, chociaż przy niektórych zapędach polskiej legislacji to nigdy nie wiadomo.
KM: Podsumowałbym to też tak, że jest to dobry patent, właściwie dmuchanie na zimne, zabezpieczenie się na przyszłość, bo przecież te sprawy, jeśli to eksploduje, no to mogą być jedna za drugą. Poza tym też chyba ominięcie dużej ilości problemów prawnych, bo te procesy są i kosztowne i wymagają czasu. Nie chcemy być pierwsi, którzy będą gdzieś tam ukarani, bo na pewno będzie o tym głośno.
PK: No pierwsi już są, to stanowisko jest zajęte, ta pozycja jest zajęta.
KM: Każda branża też ma swoje pierwsze ofiary i też wiem, że są ruchy takie oddolne. My dostawaliśmy maile od naszych klientów, gdzie to ich klienci do nich pisali z pretensjami, że właśnie przetwarzają ciasteczka, dane osobowe, bez ich zgody. No i faktycznie tam brakowało tych zgód, więc można mieć też problem po prostu ze swoimi docelowymi klientami, którzy źle to postrzegają. Powiedziałeś o tym, że są sprawy na wokandzie, że tam dzieje się coś w tle, a mamy też w tle taką bardzo głośną sprawę teraz. Przeskoczę na temat bardziej właśnie marketingowy już. Jak mam tę stronę, to chciałbym się reklamować. Wiele osób uważa, że takim Eldorado w reklamie jest podkradnięcie klientów swojej konkurencji. Można to robić na mnóstwo sposobów, od tworzenia treści i po właśnie reklamy na słowa kluczowe w Google Ads. Mamy za sobą głośny wyrok. Jakbyś mógł powiedzieć parę słów na ten temat. Na co powinniśmy uważać i czy właściwie mogę na dziś reklamować się na słowa kluczowe powiązane z moją konkurencją?
PK: To zacznę tak może od tego, że oczywiście mówimy tutaj o wyroku w sprawie cinkciarz.pl. Chyba najgłośniejsza sprawa, jeżeli chodzi o takie kwestie, nie wiem, czy w ogóle nie w Polsce, znaczy na pewno najgłośniejsza w Polsce. W ostatnim czasie, ale nie wiem, czy nie w ogóle jakby w historii najgłośniejsza, tak bym ją ocenił. To wiadomo, że zawsze jest subiektywne, no to takie jest moje przekonanie. No chodzi o reklamę ads na cudze znaki towarowe. W tym przypadku to konkretnie chodziło o reklamę ads na cudze oznaczenie indywidualizujące jego działalność, a nawet nie produkt, bo tu zaraz jeszcze do jednej rzeczy nawiążę. No i cóż, na razie sprawa jest zakończona, na ile mi wiadomo, nieprawomocnie, ja myślę, że apelacja tam będzie na 100% składana, bo orzeczono ponad 2 miliony odszkodowania, plus tam jeszcze jakieś dodatkowe smaczki są w wyroku. A apelacja to jedyne 5% od wartości przedmiotu zaskarżenia, czyli tam od tej dokładnej już kwoty ujętej w wyroku 5%, myślę, że warto się odwoływać. Szczególnie, że tam z pewnością jakieś argumenty są już gotowe po wieloletniej batalii sądowej przed sądem pierwszej instancji. W każdym razie ten wyrok nie jest jakimś wielkim szokiem, bo już wcześniej nawet w Polsce pojawiały się orzeczenia, które mówiły, że taka reklama jest co do zasady niedopuszczalna. Były też orzeczenia unijne, które mówiły, pod jakimi warunkami można mówić o legalnym wykorzystywaniu takiej reklamy, jeżeli chodzi o wykorzystywanie cudzych znaków towarowych. Tam były trzy przesłanki wymienione, one strasznie prawniczo brzmiały. Ja bym to tak sprowadził do tego, że w zasadzie ogranicza się to do wykorzystania cudzych znaków towarowych w sytuacji, gdy towar, który się nimi oznacza, sprzedajemy u siebie. To wtedy coś takiego można brać pod uwagę. Natomiast próba przeciągnięcia klientów między jednym, a drugim przedsiębiorcą poprzez pokazywanie się na zastrzeżony znak towarowy naszego konkurenta jest wysoko punktowany, a tylko niekoniecznie w tej punktacji, o którą nam chodzi, bo po prostu może się to skończyć sporem sądowym i zasądzeniem odszkodowania, gdzie tutaj jeszcze dodam, że wykazanie szkody jako takiej wcale takie jakieś proste nie jest. Chociaż dzięki temu, że to wszystko się odbywa przez internet i prawdopodobnie da się tam gdzieś dojść do danych, kto poprzez wpisanie danej frazy wszedł potem na stronę konkurenta, który się pozycjonował na tę frazę w ads i co potem było przedmiotem zakupu w koszyku. Pewnie mniej lub bardziej da się to poustalać, na ile precyzyjnie – nie mi oceniać, to na pewno był biegły w tej sprawie, który to jakąś metodą wyliczał. Natomiast tak, nie polecam tej metody.
KM: Może się okazać, że właściwie teraz po tym wyroku dużo osób zwróci na to mocniejszą uwagę.
PK: No właśnie to chciałem powiedzieć, tylko tak chciałem to powiedzieć trochę na zasadzie takiej, że ryzyko już było wcześniej, ale mało osób na to reagowało, bo wszyscy mieli takie poczucie, że wszyscy tak robią i w sumie nikomu nic się nie stało. No to teraz mam już przykład, że nie wiem, czy wszyscy tak robią, ale było dużo takich, co tak robili, a jednemu się stało. Zawsze wracamy do takiego pytania, które bardzo lubię dostać najczęściej od niedoszłych klientów, bo jakoś ta retoryka prowadzi do pokazania, że ktoś nie potrzebuje porady prawnej, bo i tak zrobi po swojemu. Co będzie, jak mnie nie złapią? No wiadomo, że jak mnie nie złapią, to będę niezłapany. No to tyle będzie. Natomiast pytanie, na ile przy dużych pieniądzach ktoś sobie pozwoli na to, żeby nie zahamować takiego ruchu, takiej reklamy, gdzie tu zebranie materiału dowodowego to banalna rzecz, wręcz print screenem można zrobić.
KM: Dokładnie. Teraz jeszcze Google wprowadził ten raport przejrzystości reklam. My mamy raport w Google Ads wewnątrz panelu taki, który pokazuje analizę aukcji. Widać tam konkurentów i jeśli stworzę kampanię dla swojego brandu ze słowami kluczowymi tylko oznaczającymi mój brand i cokolwiek pojawi się w tym raporcie analiza aukcji, to jest jasny zero jedynkowy dowód, że inna firma pojawiała się właśnie na te słowa kluczowe. Co prawda jest to skomplikowane, bo mamy jeszcze w Google Adsach dopasowania i to Google może nas wpuścić na minę. Natomiast mi się wydaje, że tutaj bardziej w wyroku chodziło o działania celowe, czyli nie o dopasowania, tylko o używanie, dodanie tego słowa do konta.
PK: Nawet z tego, co kojarzę to wyrok, który dotyczył dopasowań tych przybliżonych to taki na tle Polski, to z Rzeszowa pochodził i tam była taka teza, że w przypadku tego dopasowania w sumie to dwa wyroki kojarzę. Jeden tak trochę doszedł do takiej konkluzji, że jeżeli nikt nie jest w stanie ustalić, jak działa algorytm, no to trudno przypisać za niego komuś odpowiedzialność. Ale w drugim było to tak doprecyzowane, że skoro da się zrobić wykluczenie w zakresie tego dopasowania przybliżonego, to jeżeli nawet nas tak algorytm wprowadzi, że tak powiem, na taką frazę kluczową, to w przypadku, gdy dostaniemy wezwanie do zaniechania reklamy na tę frazę, a nie wycofamy się poprzez wykluczenie, no to wtedy już można mówić o naszej odpowiedzialności. Wiadomo, że każdą sprawę należy tam indywidualnie do niej podejść, ale to myślę, że jest taka teza przy tych algorytmach całkiem sensowna. I przyznam też, że jeżeli chodzi właśnie o dopasowanie przybliżone, to mieliśmy sprawy w obie strony i gdzieś tam nam klienta wrzuciło we frazy związane z konkurencją i konkurencję wrzucało na frazy związane z naszymi klientami. Tam się najczęściej kończył temat, na powiedziałbym w krótkim wezwaniu, ale ono przekraczało dwie strony, a uznałeś to tak trochę między wierszami za optymalną długość pisma prawdziwego na samym początku naszej rozmowy. Na długim piśmie się kończyło.
KM: Jest tam jeszcze jedna pułapka. Warto na nią zwrócić uwagę. Wydaje mi się, że ta pułapka jest rzadziej wykorzystywana teraz. Możemy mieć coś takiego jak wrzucenie słowa kluczowego w reklamę automatyczne. My na to mówimy DKI (Dynamic Keyword Insertion) i wtedy nie dość, że używamy w naszej bazie tego słowa, to ono jeszcze ląduje w reklamie. Więc oprócz reklamy na słowo konkurencji to jeszcze wykorzystujemy to, często wprowadzając w błąd. Pewnie mylę, ale tak mi pachniała właśnie sprawa, w którym Veka i Aluplast starły się w sądzie, gdzie te słowa kluczowe były w tych reklamach. I taka reklama wygląda zupełnie, jakby miała wprowadzać w błąd. Tam też był wyrok taki. I też wspomniałeś o tych dodatkowych rzeczach przy wyroku oprócz kary. Tam się pojawiły przeprosiny, które były ogromne na całą stronę jednej z tych firm. Takie przeprosiny teraz np. w aplikacji mobilnej mogłyby spowodować utratę wielu użytkowników, którzy trafiają na stronę pierwszy raz, nagle widzą, ok, trafiłem do firmy, która właśnie musi przepraszać, to zajmuje cały ekran. Jest to też duży cios dla firmy, więc tym bardziej to dmuchanie na zimne brzmi tutaj sensownie. A ja dodam też, że z punktu widzenia wyników marketingowych, te kampanie wcale nigdy nie były jakimś takim Eldorado. One nie były jakimiś najlepszymi wynikami i tak dalej, bo ludzie są zdeterminowani. Jak szukam konkurencji, to szukam ich produktów, a nie swoich. Ale zapytam Cię o jedną jeszcze kwestię. Czy uważasz, że da się w pełni legalnie zrobić reklamę porównawczą? Czyli na przykład ja wpisuję nazwę mojego konkurenta, pojawia się tam moja reklama i jest napisane: szukasz produktów, nie wiem, szukasz jakiegoś kredytu w banku X, sprawdź moją ofertę, albo w ogóle szukasz takiego produktu, sprawdź również mój produkt. Czy tutaj według Ciebie udałoby się taką reklamę zrobić w pełni legalnie?
PK: Ja się jeszcze cofnę o jeden kroczek, bo to co powiedziałeś na samym końcu odnośnie wprowadzania w błąd, to jest jakby dodatkowy temat. Bo jak najbardziej, to jeżeli treść już wyświetlanej reklamy – już nie to, na co się wyświetlamy – tylko treść wyświetlanej reklamy ma na celu wprowadzenie w błąd, ma na celu przedstawić potencjalnemu odbiorcy naszą stronę, jakby to była strona czy nasz produkt, jakby to był produkt konkurencji, to jeszcze są dodatkowe przepisy na to i tu już jest kumulacja. To bardzo często idzie z sobą w parze, natomiast zdarza się w ten sposób, raczej zdarza się tak, że jest tylko pozycjonowanie na cudze znaki towarowe bez reklamy wprowadzającej w błąd, niż żeby była reklama wprowadzająca w błąd. Wyświetlana, ale bez pojawienia się tego pozycjonowania na cudze znaki towarowe. To jest takie tutaj tylko doprecyzowanie, że to jest tak jak najbardziej ważny temat i też zdarzający się, czy często, czy nieczęsto i też potwierdzam, chociaż ja się w tym nie specjalizuję, że słyszałem, że te reklamy są wątpliwie skuteczne, jeżeli chodzi o ich efektywność, a ryzyko poniesienia w związku z nimi sankcji postaci, choćby te przeprosiny. W dobie przed internetem, kiedy te przeprosiny były publikowane w jakichś dziennikach, to okej, dzienniki miały ogólnopolski zasięg, ale to ujmę to tak, to tak firmy windykacyjne, niektóre takie online działają, że jak wpisujesz nazwę danej firmy, która tam akurat jest u nich w windykacji, to pierwsze co to się pojawia sprzedam dług firmy XYZ. No nie działa to dobrze. Raczej można nie zyskać klienta lub go stracić niż cokolwiek na tym zarobić. Także to przed szereg. Z reklamą porównawczą to jest w ogóle tak, że to jest mega trudno zrobić ją zgodnie z przepisami, bo tam jest bodaj, żebym nie skłamał, 10 przesłanek, które muszą być spełnione. Raczej mniej firm, niż więcej się na to decyduje, żeby robić reklamę porównawczą, ewentualnie jest to gdzieś na zasadzie serwisów, które porównują ceny. Tutaj jedną z ważnych rzeczy jest to, że można porównywać tylko kryteria mierzalne i takie same, bo nie można powiedzieć, że nasz proszek kosztuje tylko 5 złotych, a proszek konkurencji jest sprzedawany w opakowaniach 500 gramowych. No to się nie da porównać, bo to nic nam nie mówią te kryteria. Chociaż jak się to dobrze marketingowo ubierze, lepiej niż ja to zrobiłem, zdecydowanie lepiej, to pewnie dałoby się część osób, które niekoniecznie bardzo się zastanawiają nad tym, co słyszą, przekonać mniej lub bardziej, że jednak trzeba ten za 5 złotych wybrać, niezależnie ile on tam ma tej objętości, pojemności, wagi. W każdym razie to jest problem przed szereg. Czy da się zrobić? To trochę jest tak, że ludzie potrafią wymyślać przeróżne rzeczy, żeby znaleźć sposób na reklamy, prowadzenia reklamy rzeczy, których nie można reklamować. Ostatnio opiniowałem gdzieś program partnerski koncernu tytoniowego. No i był on naprawdę tak z punktu widzenia tego, co mówią przepisy i tego, co zostało wymyślone, został naprawdę wymyślony bardzo kreatywnie. W zasadzie u klienta rozbiło się o to, że u niego prawdopodobnie musiałoby być to puszczone publicznie z dostępem także dla osób, które nie ukończyły 18 roku życia i to już stwarzało tam określone ryzyka w tym wszystkim. Natomiast sam program… W każdym razie, jako były palacz to jestem absolutnie przeciwny reklamie nikotyny. Natomiast tak z punktu widzenia kosztu prawniczego to chapeau bas dla twórców tego pomysłu, bo tam podejrzewam cały zespół prawników i marketerów pracował, żeby to wymyślić.
Reklama porównawcza - Biedronka vs. Lidl
Reklama porównawcza może być potężnym narzędziem marketingowym, ale musi spełniać ściśle określone wymogi prawne oraz nie naruszać dobrych obyczajów. W kontekście ostatnich kampanii Biedronki kluczowe może okazać się czy nie wprowadziała ona promocji tylko na potrzeby reklamy porównawczej co może być ocenione jako sprzeczne z dobrymi obyczajami. Natomiast prawidłowe porównywanie realnej oferty, oparte na mierzalnych kryteriach, stanowi fundament uczciwej konkurencji.
KM: Ok, teraz w naszym podcaście czas na tradycyjną semkostkę. Losujemy jedno z kilku pytań podstawowych. Wylosowaliśmy inspiracje branżowe, czyli chcemy dowiedzieć się jak Ty szukasz na swoim etapie już kariery, rozwoju, kolejnych inspiracji, gdzie powinniśmy też zaglądać, żeby dowiedzieć się więcej na te tematy, o których rozmawiamy.
PK: To jakby ktoś nie oglądał jeszcze całości i tak się znalazł tutaj w tym momencie, to ja może dodam, że ja nie jestem marketerem tylko prawnikiem i inspiracji w swojej branży szukam. Tu akurat myślę, że będzie zbieżność. Jeżeli chodzi o nowości, internet jest super źródłem. Zawsze warto potem pogłębić te newsy, które gdzieś tam zobaczymy, pewnie w moim przypadku LinkedIn jest takim miejscem, gdzie tych takich newsów prawnych znajdę dużo. Lubię też zdobywać wiedzę z podcastów, a jest podcastów prawniczych całkiem sporo. Sam zresztą mam swój Prawo dla biznesu, ale też czytanie tradycyjnych książek i też w wersji papierowej, nie ukrywam, że po prostu lubię. Przy czym staram się wybierać książki nie typu, nie wiem, komentarz do kodeksu cywilnego, tylko raczej książki dotyczące jakichś konkretnych, mniej lub bardziej konkretnych zagadnień. Taka moja tematyka to reklama, e-commerce, czasem też może coś szerzej o działalności gospodarczej.
KM: Ty też jesteś autorem książek i na pewno w bio pojawią się opisy. Natomiast może zarekomendujesz nam jakichś innych autorów też, na których warto zwrócić uwagę.
PK: Ja nawet pokażę dwie książki jednej autorki i myślę, że one się super nadają dla osób, które kompletnie nie zajmują się prawem, a chciałyby się dowiedzieć o prawie właśnie takim powiedziałbym w internetach, w popkulturze. I to jest Katarzyna Grzybczyk, pani profesor, bo nie jestem z nią bynajmniej na ty. Być może kiedyś. W każdym razie na dzisiaj na pewno na pani profesor i to jeszcze nigdy do niej nie miałem okazji nic powiedzieć, ale jej książki jak najbardziej miałem okazję przeczytać. Zresztą nie są jedyne. Natomiast naprawdę warto po nie sięgnąć, jeżeli chce się nabrać trochę innego spojrzenia na otaczający nas taki kulturowy świat.
KM: Super. Bardzo, bardzo dziękuję Ci za tą rekomendację. My mamy taką historię, właściwie próby reklamy produktów, których nie można reklamować. Moje pokolenie pamięta na pewno wypoczynkową turystykę konno-soplica, skrót WTK-soplica i było tego więcej. Była wódka, Bols i tak dalej. Natomiast weszliśmy teraz na taki dosyć ciekawy temat. Zaczynam działalność i widzimy to od drugiej strony. Ktoś do nas przychodzi i mówi, no to chciałbym zrobić pozycjonowanie, adsy, reklamę na Facebooku, Instagramie i tak dalej, a my patrzymy, Ty w ogóle nie możesz reklamować swoich produktów. I tak jak niektóre branże o tym wiedzą lepiej, inne wiedzą mniej, na co musimy uważać? Czego nie możemy reklamować w internecie? Wiadomo, że tego jest bardzo dużo, ale pierwsze takie główne branże, które Ci przychodzą do głowy, które mają mocne ograniczenia.
PK: To nikotyna, w zasadzie alkohol, to zresztą z alkoholem mocnym, w sensie innym niż piwo bardzo dużo się dzieje, bo tutaj warto by było trochę historii sięgnąć. Swego czasu pojawiły się takie orzeczenia, z których można było wywieźć mniej lub bardziej tezę i tu w pewnym zakresie ją, a w zasadzie tezę to w pełni podzielam, że jeżeli mamy zabronioną reklamę publiczną, to w sytuacji, w której my wiemy, do kogo ją kierujemy, jesteśmy w stanie w jakimkolwiek stopniu zindywidualizować osoby, które są adresatami naszej reklamy, ale tak zindywidualizować te osoby nie, że to są czterdziestolatkowie, tylko że to jest osoba mająca mail x, mail y, choćby tak, albo profil taki, profil inny na social mediach, no to nie mamy do czynienia z reklamą publiczną. Część z tych orzeczeń zapadło tak dawno temu, że jeszcze wtedy w ogóle mało który prawnik słyszał, a rozumieć to jeszcze mniej, jak działają social media i się gdzieś na kanwie tego ukuł taki pomysł, że skoro w social mediach się logujemy, no to tam się da wszystkich zindywidualizować. No i ostatnio niekoniecznie zostało to podzielone w sprawach, które prawomocnie, to jeszcze raczej na pewno nie są zakończone, ale których beneficjentami stały się gwiazdy, że tak powiem, tu sobie niech każdy doda od siebie, czy to jest z przymrużeniem oka, ironią czy zgryźliwością, a może z wielką miłością do tych osób, ale gwiazdy formatu dużego, takie jak pewien pan Janusz, przedsiębiorca z Biłgoraja, pan Kuba, który lubi drogie samochody. Ostatnio też, nie wiem, czy pan wypada, bo on zawsze grał w tym serialu najstarszego syna, ale jednak dziecko. W każdym razie jeszcze jedna, jedna pani influencerka, no zostali ukarani za prowadzenie reklamy alkoholów właśnie w social mediach, gdzie nie zostało podzielone to, że social media to jest reklama niepubliczna. Ja się kieruję taką wykładnią. Moim zdaniem ta wykładnia się broni, przy czym wiadomo prawnikom, że jak coś jest oparte na orzeczeniach, to jak się linia orzecznicza drastycznie zmieni, no to ja się mogę z czymś nie zgadzać, ale warto zakomunikować klientowi, że moje zdanie jest takie, a sądu najwyższego inne. W ostatniej instancji to nie ja będę orzekał, tylko Sąd Najwyższy, ewentualnie czy tam NSA. W każdym razie postawiłbym tezę, że jeżeli my jesteśmy w stanie jako nadawca reklamy zindywidualizować wszystkie osoby, do których tę reklamę targetujemy, to wtedy nie mamy do czynienia z reklamą publiczną, czyli przekładając na internety, jeżeli wyświetlamy reklamę tylko i wyłącznie osobom, które polubiły nasz fanpage, obserwują nasz profil, bo te osoby możemy sobie zobaczyć, to nie będziemy mieli do czynienia z reklamą publiczną, ale jeżeli już targetujemy to na grupę wiekową 30-40, no to w tej grupie, no to my na pewno nie wiemy kto się mieści, jeżeli chodzi o użytkowników danej platformy społecznościowej i to już jest reklama publiczna. Także to odnośnie reklamy alkoholu i wielu zakazów, bo ten zakaz reklamy publicznej pojawia się choćby w tym roku weszły w życie przepisy dotyczące reklamy wyrobów medycznych i m.in. usług przy ich wykorzystaniu świadczonych. Tam są ograniczenia i zakazy w pewnych przypadkach. Większość przepisów w ogóle tam się dotyczy właśnie reklamy prowadzonej w sposób publiczny. No i tu można szukać jakichś obejść, tu się pojawia cała dyskusja, czy jeżeli robimy content marketing, to to jest reklama.
KM: To jest taki duży temat, bo to dotknęło ogromną część właśnie branży medycznej. I tutaj zadam ci pytanie. Rozumiem, że do tej pory nie było żadnych jeszcze wyroków w tym zakresie prac, które by miały doprecyzować te przepisy czy je zmienić. A bardzo dużo rzeczy jest tam przez jednych przedstawicieli branży medycznej akceptowane, okej, koniec reklamy. Druga część jednak walczy, robi swoje dalej. Tutaj, na co powinniśmy najbardziej uważać? Rozumiem, że jak mamy produkt, który nie jest przeznaczony dla laików, to mamy zakaz jego reklamy i zakaz reklamy usług z jego wykorzystaniem. I tego powinniśmy się trzymać, czy powinniśmy szukać tutaj jakiś rozwiązań?
PK: Ja powiem tak rzeczy, na których najbardziej należy uważać to rzeczy, o których się często zapomina, ponieważ nie wszystkie rzeczy nam się kojarzą z wyrobem medycznym. Ja tu dam taki przykład, bo to, co powiedziałeś wyroby medycznej nieprzeznaczone dla laików to większość osób, które gdzieś tam przynajmniej próbuje w temat tej reklamy od strony prawnej, chociaż odrobinę wejść, no to na to trafi. Ale taki mniej oczywisty temat, to jest reklama materacy, z których część stanowi właśnie wyrób medyczny z wykorzystaniem wizerunku fizjoterapeutów, co wcale nie jest rzadkie i nie było rzadkie. No i ostatnio opiniowałem kilka takich reklam i ujmę to w tych kategoriach, że jeżeli chcemy wykorzystać fizjoterapeutę i nie naruszyć żadnych z regulacji, to proponowałbym to robić w przypadku konkretnie materacy, łóżek, nie wiem, krzeseł, mebli, to robić to jednak w tej formule, że w salonie XYZ w miejscowości takiej a takiej w dniu takim i takim będzie prowadzona konsultacja z fizjoterapeutą w zakresie doboru najlepszego dla nas odpowiednio materaca, łóżka, czegoś tam. No bo jakby problem od dwóch stron. Jeżeli połączymy fizjoterapeutę nawet fejkowego.
KM: Myślę, że warto by to podkreślić, bo my możemy w dowolnym banku zdjęć kupić zdjęcie lekarza, personelu medycznego, wrzucić do siebie do reklamy i to jest też zabronione, prawda?
PK: To znaczy w tej konkretnej konfiguracji będzie to zabronione. Natomiast wrócę do tego problemu. Jeżeli wrzucamy go z wyrobem medycznym, to jest to po prostu zabronione. Jakby kończymy dyskusję. Ale jeżeli wrzucamy go z wyrobem, który nie jest wyrobem medycznym, to pchamy się znowu z deszczu pod rynnę. No bo czy my czasem nie wprowadzamy w błąd, że taki niemedyczny wyrób ma jednak jakieś prozdrowotne właściwości? No ja bym postawił tezę, że chyba chcemy co najmniej zasugerować, że taki fizjoterapeuta stoi przy takim odpowiednio krześle, materacu czy czymkolwiek innym. No to przecież przy takim byle jakim, który w żaden sposób nie wpływa na naszą postawę, to by chyba nie stał. Przynajmniej gdzieś tam się rodzi, kiełkuje taka myśl. No i tutaj też jest troszeczkę takich orzeczeń i to na długo przed wprowadzeniem tych obecnych regulacji dotyczących wyrobów medycznych, które potwierdzają, że tak też, znaczy wiadomo, jeżeli nie wprowadzamy w błąd przeciętnego konsumenta, to super. Tylko, że jeżeli to tak zostawimy tego fizjoterapeutę z tym materacem, to przeciętny konsument chyba ma prawo pomyśleć, że to jakby nie połączyliśmy tych dwóch rzeczy bez przyczyny, bo ponoć ludzki mózg ma taką tendencję, żeby próbować znaleźć sens między dwoma niepowiązanymi przedmiotami czy zdarzeniami, prawda? No to tutaj, no pewnie można też jakiś inny wymyślić powód połączenia tych dwóch rzeczy, ale stawiam jednak, że gdzieś tam się nada temu materacowi wydźwięk zdrowotny.
KM: Dodatkowe cechy zdrowotne, a to w ogóle jest zaskakujące, bo wiele osób jest zupełnie nieprzygotowanych na to, że poza polskim prawem to, co można reklamować, nie można, to platformy takie jak Google czy Meta mają swoje dodatkowe zakazy na reklamy, czego się zupełnie nie zgadzają. Mimo tego, że byłoby to teoretycznie zgodne z polskim prawem, to zabraniają np. zdjęcia przed i po, które wprowadzają w błąd. Jest tego całkiem sporo i tutaj myślę, że też warto zdać się na doświadczenie osób, które siedzą w tym i zapytać w ogóle przy budowaniu biznesplanu, czy ja będę mógł w ogóle wykorzystać takie reklamy, bo najciekawsze jest to, że my często widzimy takie reklamy, a potem się okazuje, że sami ich nie możemy uruchomić. Kontaktujemy się z Google. On mówi tak, one są zakazane. No ale dopuszczacie konkurencję. To zgłoście ich. Więc moderacja nie jest super, zawsze dobrze działająca, żeby nie powiedzieć gorzej. Natomiast my możemy sami natrafić na taki moment, w którym nie uruchomimy reklamy zupełnie.
PK: Ja bym tu jeszcze dodał jedną rzecz, bo znaczy to zawsze zależy z której strony patrząc. Ja teraz tak samolubnie ze swojej popatrzę, czyli ze strony przepisów prawa, bo pal sześć, że tam będziemy mieli jakieś ograniczenia, to może nawet lepiej dla nas, że nam nie puści platforma takich reklam, jak się weźmie np. pod uwagę, że kara za prowadzenie sprzecznej z prawem reklamy wyrobów medycznych może sięgnąć i to powiem, że tak powiem w języku potocznych do dwóch baniek. Więc to może być super biznesplan, tylko się okaże, że ta kwota, która miała być naszym dochodem na końcu, to będzie naszą karą na początku.
KM: A powiedzmy jeszcze tak w dwóch zdaniach, bo to wchodzi, bardzo to jest ciężkie, prawda? My musimy w marketingu się często streszczać. Wiem, że zawsze złączenie tego w dwa zdanie jest ultra trudne i można by tam wstawić siedem, to zależy, ale chcę nawiązać pracę z influencerami, albo sam mam taki biznes, w którym ktoś mi mówi, hej, mogę na twoim blogu wrzucić nasz artykuł sponsorowany. Na co muszę tam najbardziej uważać? Bo to też było tematem głośnej dyskusji w ostatnich latach.
PK: Na prawidłowe oznaczenie zamieszczanych przez influencera treści, które będą w sposób jednoznaczny pokazywać odpłatny charakter współpracy, reklamowy charakter współpracy.
KM: Wow, to nawet było jedno zdanie.
PK: Ale wielokrotnie złożone.
KM: Czyli po prostu to nie może być tak, że ktoś mówi: o dostałem dzisiaj, kupiłem w sklepie to, a to, jest super, tak jak to wyglądało wcześniej. Taka totalna ściema tylko po prostu musi być to powiedziane że jest to współpraca reklamowa. Ten opis musi opierać się o tych konkretach. Myślę, że to ma być dużo bardziej przejrzyste dla końcowego konsumenta.
PK: Z jednej strony platformy będą też to wymuszać. Może zacznijmy od tego. Obecnie platformy umożliwiają zamieszczenie tych oznaczeń w sposób nie taki, że my musimy gdzieś tam to pisać, tylko po prostu zaznaczamy, że dany post ma charakter sponsorowany bodaj na Instagramie, na TikToku jest reklama, normalny napis. Na Facebooku też chyba teraz to sponsorowane. To się tyczy także współprac, bo kiedyś to było do tych postów, powiedzmy zasilonych, jeżeli chodzi o zasięgi. Na X to przyznam, że ja już się pogubiłem, co tam obecnie jest. Odkąd, że tak powiem, z dnia na dzień powiedziałbym, że lekko się pozmieniał, ale poziom tej lekkości był nieco ciężki.
KM: Od momentu nagrywania podcastu do jego publikacji może się nazwa zmienić znowu.
PK: Myślę, że tu konsekwentnie tam najwyżej platforma umrze, ale nazwa zostanie. W każdym razie oznaczanie takich postów, wpisów na blogu, jako płatne współprace. Tutaj prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, bo już mogę więcej niż dwa zdania.
KM: Tak.
PK: Wydał taki całkiem sensowny poradnik na ten temat, jak oznaczać tę współpracę. Rzeczy takie, które bym chciał przed szereg, to może warto by było dodać, że w podcastach też powinny być oznaczenia i tam w poradniku jako podcaster, tak sobie tam zapamiętałem, to powinno być albo na początku, że audycja zawiera tego typu współpracy reklamowe, albo bezpośrednio przed samym komunikatem, który stanowi reklamę. Tak na ile ja tam sobie słucham podcastów, a słucham raczej więcej niż mniej, to zauważyłem, że ludziom tak średnio, ale to chyba nawet nie z premedytacją, średnio wychodzi powiedzenie tego przed. Większość osób kończy mówić i mówi, że to było właśnie w ramach płatnej współpracy, ale tu też się, jako podcaster muszę, jako członek grupy społecznej uderzyć w piersi, że słyszę, że tych takich ściemnianych współprac, gdzie ktoś się nie przyznaje do płatnych współprac, no to w podcastach jest wciąż całkiem dużo. Chociaż też w podcastach, akurat w przeciwieństwie do takich platformowych reklam z wykorzystaniem influencerów i jest trochę współprac, których przynajmniej moim zdaniem nie ma podstaw do oznaczania, bo one się wiążą z tworzeniem pozytywnego wizerunku np. jakiejś osoby, jako CEO organizacji. Ostatnio, ale to już nie będę dawał namiary, gdzie, co słuchałem i miało to ewidentnie taki wydźwięk, że ktoś chciał nieco zmienić sposób postrzegania jego osoby przez innych przedsiębiorców i przez chyba też jego pracowników. I takich rzeczy jest całkiem dużo. Też warto pamiętać, że jak się promuje swoje, usługi czy swoje produkty, to też trzeba oznaczać tylko wtedy zgodnie z tym, co powiedział, napisał w zasadzie prezes UOKIK: to hashtag raczej autopromocja albo marka własna. Ten drugi jest moim zdaniem wprowadzający w błąd, bo nie powiedziałbym, że to jest jasne, co to znaczy. Marka własna to się tak raczej z marką osobistą kojarzy, niż z formułą reklamy. To akurat są takie orzeczenia, że jeżeli organ administracji publicznej wyda jakieś swoje interpretacje, jak należy rozumieć przepisy i ktoś się będzie w nich trzymał, to nie można go potem ukarać za działanie zgodne z tymi rekomendacjami, więc marka własna jest spoko. Tu takie też zastrzeżenia małe. Należy też oznaczyć jaką markę reklamujemy, bo tutaj też są takie fajne zagrywki pod tytułem – realnie promujemy dwa produkty, ale napiszemy post tak, żeby wyglądało, że tylko jeden. Co jeszcze takiego ciekawego tam widziałem? To powinno być w sposób widoczny, czyli na przykład nie, no wiadomo, że jeżeli mamy w końcowej części dopiero napisane o jakimś produkcie, no to możemy jakby w tym miejscu dokładnie, a produkt się nie pojawia na zdjęciu, to możemy w tym miejscu napisać, że tu jest współpraca reklamowa, ale jeżeli cały post jest reklamą, to wtedy, znaczy w sposób taki wyraźny jest reklamą, to wtedy musi być to widoczne na pierwszy rzut oka, czyli nie na samym dole w szeregu 48 hasztagów. Gdzieś tam się pojawia reklama między innymi wyrazami. To tak znowu z moich umiłowań do biegów długodystansowych, to tam jest taki zlepek pod tytułem Running, Running Ultra i reklama. Gdzieś te “r” tam się pozlewają wszędzie i też tego nie widać, więc też nie tak. I odpłatnością współpracy będą także prezenty, zaproszenia, tylko że tam przy prezentach to jest tak, że jeżeli to jest pierwszy prezent o małej wartości to piszemy, że prezent i to też trzeba oznaczyć, a jeżeli, to jest kolejny prezent to należy to rozumieć, jako już w płatną współpracę. Tu bym postawił taki mały znak zapytania, czy jeżeli wydawnictwo duże, nie wiem, typu PWN, OnePress wysłało mi książkę w roku pańskim 2018 i zrobi to w 2024, to jest płatna współpraca? Ja mam taki duży znak zapytania. Bo chyba nie bardzo. No po prostu gdzieś tam się znalazłem przez przypadek, jako twórca bloga o tematyce biznesowej.
KM: Gdzieś tam jesteś w bazie.
PK: No i tylko i wyłącznie z tego powodu. Też czym innym jest wysłanie książki po prostu, a czym innym jest wysłanie książki i napisanie, że jak pan nie opublikujesz tego na Facebooku, to odeślij. Tak już prześmiewczo trochę mówiąc, ale prezentem jest coś, o ile nie mamy żadnych oczekiwań, co z tym adresa takiego podarku zrobi, jak zaczynamy mieć oczekiwania, to już nie prezent. A jak ustalamy z kimś to to już w ogóle nie prezent.
KM: Z punktu widzenia prawnego influencer musi bardzo uważać na to co publikuje. A jak my z nim współpracujemy, czy nam się też może oberwać za to że on to źle zrobił.
PK: Tak, to jest krótka odpowiedź i tu nie ma: to zależy. Może się nam oberwać natomiast można się przed tym zabezpieczyć. Trudno mi jest sobie wyobrazić, żeby tak jakby w ramach współpracy przedsiębiorca tak w ogóle, zupełnie i absolutnie nie miał wiedzy przy długotrwałej współpracy. Wyobrażam sobie, że jak to jest model, że się ma wiele jednocześnie współprac z różnymi influencerami, a te współprace są jednorazowe, no to wtedy można nie zauważyć, że ktoś coś tam źle zrobił. Tak długofalowo raczej myślę, że gdzieś to jest już szczególnie teraz analizowane. Natomiast można się przed tym zabezpieczyć wprowadzając do umowy choćby takie postanowienie, zgodnie z którym influencer jest zobowiązany do publikowania tych postów w ramach umowy w sposób, który nie będzie stanowił krypto reklamy, czy reklamy ukrytej. W tym w szczególności będzie przestrzegał wytycznych wydanych w tym zakresie przez prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. I tu nie ukrywam, że ja na przykład w umowach wprost linkuję. W umowie jest link do tych wytycznych. Wtedy nikt nie ma wątpliwości o jakie wytyczne chodziło. I w przypadku jakichś takich, bo też są różne współprace, prawda, no jest gdzieś współpraca na zasadzie stałego miesięcznego wynagrodzenia, no to wtedy powiedzmy, że przyjąłbym założenie, że pewnie temu influencerowi nie będzie zależało na tym, żeby podejmować jakieś drastyczne ryzyko, bo już chyba też nikt nie krzyczy, że jak influencer ma płatną współpracę, to się sprzedał, bo to już nie te czasy.
KM: Bardziej się obawiam amatorów, osób nowych. Współpracujemy z różnymi osobami i nagle ktoś nowy właśnie nie dokona tego. Czyli powinniśmy po naszej stronie również mieć proces kontroli, który nie tylko bada kontrolę jakości efektów, bo mam nadzieję, że każdy marketer to robi, bada efekty. Można tagować te wpisy parametrami UTM i sprawdzać ich efekty w Google Analytics. Natomiast też właśnie to, czy zostały one poprawnie oznaczone, to to jest super ważne.
PK: Przy czym tak po cichu powiem, że ja raczej nie wprowadzam do umów takich procedur akceptacji w kontekście tego, jak to będzie oznaczane, no bo to już nas umowa niestety, jako przedsiębiorcę zobowiązuje. Jak sprawdziliśmy, jak oznaczyć to my też mamy wiedzieć, jak to ma być oznaczone. Natomiast jeśli myślę o amatorach, to myślę, że jest jeden problem. Chociaż właśnie jak ten amator sobie przeczyta, że ma to robić tak, to nawet, jak nie wiedział, to może przynajmniej coś mu tam pyknie, żeby otworzyć co to w ogóle za rekomendacje. A bardziej mu się obawiał, jak ktoś ma tematy pod tytułem afiliacja, gdzie zarabia od poziomu sprzedaży z kodu czy z linka. No bo wtedy już ma taki realny biznes w tym, żeby mu pościg tam dobrze poszedł zasięgowo. Teraz mi się przypomniało, no bo tam jest kilka postępowań na biegu i najbardziej mi się chciało śmiać, tu pół żartem sobie pozwolę, z królowej polskiej piosenki, ale nie mam tu na myśli Maryli Rodowicz, tylko trochę kogo innego. Gdzie wedle takiej parafrazy pewnego cytatu znanego przynajmniej chyba naszemu pokoleniu, że mamusię oszukasz, tatusia oszukasz, ale no i tam było, że życia nie oszukasz, a tutaj prezesa UOKIK nie oszukasz, a chodziło o to, że ta osoba wrzucała posty bez oznaczeń, a jak te posty już przestawały mieć zasięgi w social mediach, to wtedy dodawała znaczenia. No i szachmat, bo się dało zrobić printscreeny, no po prostu technologia. No to jest historia swoją drogą, tam widać przecież, że post edytowany. Natomiast szachmat, technologia jednak w dwie strony działa i gdzieś tam nie wyszło to, tak jak miało być. No ale to też nie oszukujmy się zakładam, że tacy influencerzy prawdopodobnie wliczają sobie to w swoje wynagrodzenie, że ryzykują karą i tu warto wiedzieć jaka, jest ta kara, bo do 10% przychodu z roku poprzedzającego to może być mało, ale może być całkiem sporo. Przychodu, a nie dochodu.
KM: Myślę, że warto to podkreślić, bo to nie jest zysk. No dokładnie, to jest przychód, czyli obrót. Jeżeli ktoś przetwarza budżety reklamowe, to wie jak dużo ryzykuje.
PK: To ja się tu odwołam do case’u z zeszłego miesiąca chyba. W każdym razie kara, a może nie powiem, z niedawna, kara nałożona na Biedronkę za regulamin promocji w bagatelnej wysokości komunikowane było, jako 160 milionów złotych, ale jak sprawdziliśmy dokładnie, to kara wynosiła prawie 161 milionów złotych. Być może jeden to niedużo, ale jak mówimy o jednym milionie, to już całkiem sporo, przynajmniej dla mnie. Potem jeszcze zostawiliśmy to sobie w kancelarii ze sprawozdaniem finansowym z roku poprzedniego. To są jakieś promile, jeżeli chodzi o przychody Biedronki. To kropla lejka. Więc kara sama w sobie robi niebagatelne wrażenie. Nie znam sprawy na tyle, żeby móc tutaj mówić, jakie oni osiągnęli w związku z tym zyski. Natomiast to jednak był temat regulaminu promocji, który gdzieś tam był popisany tak, że wychodziło na końcu, że w ramach promocji mogłeś dostać i to nawet niekoniecznie uścisk kierownika sklepu, bo to też tam było jakieś wykluczenie, w sensie, że ta promocja po prostu była w reklamie przedstawiana jako wow, a finalnie się okazywało, że nawet nie jedna dziesiąta wow. W każdym razie zakładam, że poszło od tego odwołanie do sądu i że ten sąd może coś tutaj zmiarkować. No nie wiem, no chyba, że jakieś naprawdę z samego faktu ogłoszenia o tej promocji niebotyczne zyski sieć osiągnęła, a żeby było i to nie wiem dla kogo śmieszniej, ale tak to sobie pozwolę powiedzieć, to aktualnie jest wszczęte kolejne postępowanie przeciwko tej samej spółce i dotyczy znowu dla odmiany regulaminu promocji.
KM: No cóż, zawalenie jednej rzeczy może się okazać efektem domina. Nie zwracamy uwagi na kolejne. My moglibyśmy pewnie rozmawiać i rozmawiać, ale czas naszego odcinka się nieubłaganie kończy. Myślę, że wrócimy kiedyś, pewnie za parę podcastów do tej rozmowy, bo mamy jeszcze bardzo ważne dla e-commerce’u zmiany dotyczące dyrektywy Omnibus. Mamy dosyć głośne sprawy i zmiany podejściu. a właściwie do ignorowania wcześniejszego fałszywych opinii w internecie, co się ostatnio dosyć mocno też zmieniło i na pewno jest tego więcej. Ja teraz jeszcze powiem, to nie jest płatna promocja. Sam słucham i gorąco polecam. Prawo dla biznesu to podcast, w którym można posłuchać Piotra również. Tam więcej takiej tematyki. Jeżeli Was zainteresowała, to zdecydowanie polecam. A ja Ci, Piotr, bardzo dziękuję za poświęcony czas, za omówienie mnóstwa tutaj zagadnień. Zrobiliśmy taki prawny zlepek. Czasami wiem, że bardzo trudne, bo trzeba było coś skondensować. Ale mi się też dobrze słuchało tego, co my nazywamy case’ami, przypadkami konkretnymi, bo nie zawsze wszystko do nas dociera, a jednak to nie jest coś, gdzie się poruszamy tylko jako sztuka dla sztuki, tylko właśnie, tak jak podkreślałeś wielokrotnie, może wpłynąć finansowo na nasz biznes i grozić duże problemy, jeżeli coś zaniedbamy.
PK: Ja bardzo dziękuję za zaproszenie. Jeżeli trzeba będzie opowiedzieć jeszcze o czymś to chętnie. Jeżeli chodzi o samą rozmowę, to powiem, tak starałem się mówić obszernie, ale za to ciekawie, bo można by było do dwóch zdań, ale tu jednak te case’iki myślę, że lepiej oddają temat niektórych rzeczy, więc jeżeli, gdzieś komuś było trochę przydługawo coś. Obawiam się, że przygrzałem najdłuższy odcinek podcastu do tej pory, ale mam taką tendencję, także sam koniec przeproszę.
KM: Nie ma za co przepraszać. Bardzo, bardzo ci dziękujemy.
PK: Dzięki jeszcze raz.