semCAST #11: Domena, hosting… jak i co wybrać, by już na starcie być krok do przodu przed konkurencją?

Ewelina Ibek
Ewelina Ibek
Archiwum 09.2022
 
semCAST #11: Domena, hosting… jak i co wybrać, by już na starcie być krok do przodu przed konkurencją?

semCAST #11
Domena, hosting… jak i co wybrać, by już na starcie być krok do przodu przed konkurencją?

semCAST #11: Domena, hosting… jak i co wybrać, by już na starcie być krok do przodu przed konkurencją?

Nasz podcast powraca po wakacyjnej przerwie! W najnowszym odcinku wraz z Arturem Pajkertem z CyberFolks zajmujemy się tematyką domen i serwerów! Odpowiemy na nękające Was pytania: jak nie zwariować przy ich wyborze, na co uważać (pod kątem SEO i nie tylko) i jaki wpływ będą mieć na Twój biznes i jego bezpieczeństwo. 

O czym dokładnie porozmawiamy?

? O tym dlaczego wybór dobrej domeny może być ważny dla dalszych działań marketingowych.

? Podpowiemy, jak wybrać domenę, na co uważać, jak jej szukać jak ją sprawdzić.

? Doradzimy, jak nie zwariować przy wyborze nazwy domeny i przy okazji wskażemy Wam największe pułapki.

? Wyjaśnimy, jak zadbać o bezpieczeństwo strony, czy sklepu internetowego – czyli omówimy certyfikaty.

? I oczywiście odwieczne starcie hosting kontra pozycjonowanie – czy wybór hostingu jest naprawdę tak ważny i na co zwrócić uwagę pod kątem SEO?

Artur Pajkert: … ważny jest serwer oraz sama strona w sensie kodu tej strony, bo tutaj nie ma takiego złotego środka, że jak będziesz mieć zły kod, to przy odpowiednio dobrym serwerze i tak ta strona będzie chodzić dobrze. Albo odwrotnie, masz super serwer, to nawet kiepski kod powinien się tam dobrze wykonać. Tak nie działa. Niestety, potrzebujesz i ,dobrego serwera i dobrego kodu, czyli dobrej strony, która nie jest przeładowana jakimiś niepotrzebnymi wtyczkami, pluginami, więc jedna i druga strona tutaj jest bardzo potrzebna…

logo sem cast clear 300x300

Ewelina Ibek: Cześć, z tej strony Ewelina Ibek i witam Was po wakacyjnej przerwie w kolejnym odcinku naszego podcastu. 

Zanim przejdziemy do rozmowy o SEOi hostingu zaczniemy jak zwykle od krótkiego przeglądu najważniejszych branżowych newsów – tym razem skupimy się na najbliższych wydarzeniach marketingowo – biznesowych, na których zdecydowanie musicie się pojawić!

Oprócz tego, że przejdziemy z Wami przez najlepiej zapowiadające się eventy mamy dla was dodatkowe niespodzianki – a mianowicie zniżki na bilety na wydarzenia o których będzie mowa. Aby dobrać zniżki zajrzyjcie do transkrypcji odcinka, gdzie znajdziecie wszystkie potrzebne kody i informacje!

Kalendarz eventowy na wrzesień zapowiada się naprawdę doskonale. Na początek 14. edycja znanej konferencji Internetbeta, która startuje już 14 września! 3 dni prelekcji, panele dyskusyjne, warsztaty i networking – to czeka nas na tegorocznym wydarzeniu. Na evencie pojawi się aż 85 prelegentów – zatem na pewno każdy znajdzie coś co przypadnie mu do gustu. 

KOD ZNIŻKOWY

kMarzec-200

(200 zł zniżki na bilet)

ODBIERAM!

Nie będzie czasu na wytchnienie po doskonałej integracji na Internetbeta, bo już 16 września czeka na nas event gromadzący około 1000 uczestników. Mowa oczywiście o wielkim finale serii ogólnopolskich barcampów – czyli konferencji SEOpoland. Najlepsi specjaliści zagoszczą na scenie ICE Congress Centre w Krakowie, a po oczywiście afterparty. 

KOD ZNIŻKOWY

Krzysztof10

10% zniżki na bilet

ODBIERAM!

Kolejne wydarzenie, to Dwudniowy kongres Online Marketing, który odbędzie się pod koniec września. Ponad 10 prelegentów, 600 uczestników, 5 różnych warsztatów – to przepis na wyjątkowo udane wydarzenie branżowe pełne wiedzy i networkingu.

Tym wydarzeniem otworzymy październikowe wydarzenia – na pierwszy ogień kolejna edycja Mobile Trends Conference, na która zapraszamy Was 25 i 26 października do Warszawy. Największa w Polsce cykliczna konferencja poświęcona nowym technologiom, projektowaniu aplikacji oraz marketingowi w branży mobile. 

Wydarzenie, na którym zdecydowanie nie może Was zabraknąć to oczywiście 20sta, jubileuszowa edycja konferencji semKRK. Niepowtarzalna, według ankiet naszych uczestników już legendarna, atmosfera barcampu, do tego znakomici eksperci, inspirujące case study i oczywiście networking! Zapraszamy Was serdecznie 28 października do Krakowa!

KOD ZNIŻKOWY

SEMCAST20

20% zniżki na bilet

ODBIERAM!

Przypominam, że zniżki na bilety m.in. właśnie na semKRK, znajdziecie w transkrypcji naszego odcinka! 

A co z darmowymi wydarzeniami? O nich również nie zapomnieliśmy! Niezmiennie zapraszamy Was na webinary organizowane przez DavGroup, które spektakularnie powróciły po wakacyjnej przerwie. I choć pierwszy odcinek Porozmawiajmy o marketingu już za nami, wciąż możecie się zapisać na kolejne odcinki z tej serii! Kalendarz wystąpień i listę zaproszonych ekspertów (która podpowiem naprawdę robi wrażenie) znajdziecie również na naszej stronie. 

Zapisuję się!

To wszystko w dzisiejszym przeglądzie nadchodzących wydarzeń, które mocno wam polecamy! DevaGroup oczywiście melduje obecność na wszystkich wymienionych, wiec mamy nadzieje, ze do zobaczenia wkrótce

logo sem cast clear 300x300

Krzysztof Marzec: Cześć! Witajcie w kolejnym odcinku semCastu. Dzisiaj mamy specjalnego gościa. Jest nim Artur Pajkert. Cześć, Artur!

Artur Pajkert: Cześć Krzysiek, cześć słuchacze! Jest mi szalenie miło, że mam okazję porozmawiać z Tobą na antenie Waszego semCASTu.

KM: Artur, jesteś Head of Marketing w cyberFolks i właściwie zajmujesz się digital marketingiem i branżą hostingu od 2001 roku. Dlatego ściągnęliśmy Cię tutaj, żebyś z nami porozmawiał na te tematy. W ogóle dla naszych słuchaczy informacja – Artur świetnie zna te tematy i świetnie się w nich orientuję i porusza, ale też opowiedział o nich w naszym webinarze. Będzie on podlinkowany też w opisie tego odcinka, ale chciałbym podrążyć ten temat jeszcze bardziej, ponieważ SEO, cała reklama, digital marketing to jest taki system naczyń połączonych. Wiemy, że różne rzeczy na to wpływają. Patrzyliśmy na budżet, patrzyliśmy na dobór słów kluczowych itd. Ale okazuje się, że jak to fani filmu Incepcja musimy pójść głębiej. Zacznijmy może od tego, jakbyś nam przybliżył temat, jak wybór dobrej domeny może być ważny dla dalszych działań marketingowych?

AP: Super. To jest bardzo ciekawe pytanie, dlatego, że wybór domeny z jednej strony wielu osobom wydaje się czymś trywialnym, bo przecież w kilku firmach hostingowych można domenę kupić. Bardzo podobnie wyglądają te mechanizmy wyszukiwania wolnych domen. Co w tym trudnego? Wymyślam sobie jakąś nazwę, sprawdzam, czy jest wolna i kupuję. Zazwyczaj jest to też wydatek niewielki, bo w pierwszym roku domena pl to jest około 10 złotych, więc to nie są wielkie kwoty zaporowe. Więc proces wydaje się prosty, powiedziałbym złudnie prosty. Dlatego, że umówmy się, wybór domeny jest jednak bardzo ważny.

A dlaczego tak się dzieje? Bo wprawdzie to, jaką domenę wybierzesz, nie wydaje się mieć aż takiego ogromnego wpływu na dalszą efektywność kampanii ADSowych czy działań organicznych, chociaż pewien wpływ może mieć głównie w CPR’ach. Natomiast chodzi o to, że kiedy wybierasz domenę i zaczynasz pracować nad rozwijaniem swojej marki, to zaszczepiasz tę domenę w umysłach Twojego rynku docelowego. I teraz możesz prowadzić firmę przez 2, 3, 5, 15 lat i co się dzieje? Po takim czasie domenę czy stronę technicznie zmienisz równie łatwo jak w pierwszym miesiącu działalności: zarejestrujesz sobie nową, przekierujesz ruch. To jest wszystko technicznie wykonalne.

Ale jak zmienisz tę świadomość, która przez lata była budowana w umysłach twojego rynku docelowego? Tego nie zrobisz żadną 301, tego nie zrobisz, żadnym technicznym przekierowaniem, bo to jest coś, co ludzie mają po prostu w głowach, po czym cię zapamiętają, po czym cię będą kojarzyli. I dlatego z punktu widzenia budowania rozpoznawalnej marki długofalowo to jest bardzo ważna decyzja, dużo ważniejsza niż wybór konkretnej aplikacji, na przykład, czy będziesz rozwijać sklep na PrestaShop, czy na u-commerce. To jest dużo ważniejsze niż wybór firmy hostingowej, bo serwer możesz zmienić w sposób w miarę przezroczysty dla twoich klientów.

Przecież nikt z nas nie zastanawia się, na serwerze jakiej firmy Ty tę stronę utrzymujesz. Nawet agencję SEO czy agencję zajmującą się Twoimi ADSami możesz zmienić i klienci w zasadzie nie są świadomi tego, kto Cię obsługuje w tym zakresie, ale są doskonale świadomi tego, jaką masz domenę, pod jaką nazwą funkcjonujesz na rynku. Dlatego ten temat jest taki ważny. Dlatego dobrze jest już za pierwszym razem dokonać właściwego wyboru. I co to znaczy ten wybór właściwy? Generalnie myślę, że większość słuchaczy semCASTu ma świadomość, że istnieje mnóstwo końcówek domenowych, bo domena składa się z pewnego rdzenia i końcówki.

W Polsce najbardziej popularną końcówką jest pl, natomiast na świecie jest około tysiąca różnych końcówek. Pojawiają się nowe. Nie tylko każdy kraj ma swoje tzw. ccTLD, czyli narodowe końcówki, tak jak pl jest w Polsce, de w Niemczech itd. Mamy też tzw. nowe TLD, powiedzmy coffee, travel, io i tym podobne nowsze nazwy. Więc tych przestrzeni jest dosyć dużo. Moim zdaniem, jeśli chodzi o końcówkę, to warto wybrać taką, jako tą podstawową nazwę domenową, którą będziesz się posługiwać, która najlepiej koresponduje z tym, kim są Twoi odbiorcy. Czyli, jeśli Twoi odbiorcy, to przede wszystkim Polacy, masz stronę po polsku i jeszcze w większości to są osoby powiedzmy 30+ lat, to zdecydowanie pl jest tym, co Cię w moim przekonaniu powinno najbardziej interesować. A dlatego mówię o tym 30+, że kiedyś nie było takiego bogactwa tych nowych końcówek, które wymieniałem, typu io, coffee, site, online i tym podobnych.

I większość osób troszeczkę starszych jest przyzwyczajona po prostu do tego, że przez lata wszystkie domeny, które słyszało i wpisywało, kończyły się na pl, więc mogą po prostu z przyzwyczajenia zawsze to pl próbować dopisać na końcu. Te osoby młodsze, powiedzmy pokolenie dwudziestolatków, może już częściej spotyka się z tymi innymi końcówkami domenowymi i tutaj mają taką większą elastyczność w myśleniu o tym, jakimi znakami domena się może kończyć. Natomiast oczywiście, kiedy myślisz o działaniach nie tylko w Polsce, ale na kilku rynkach, to może domena eu, jeśli to jest zasięg europejski, albo coś tych nowych TLD, albo takich bardzo klasycznych typu com albo info, jeśli to są takie światowe działania, ale te przestrzenie są już bardzo zatłoczone i ciężko tam znaleźć dobrą nazwę.

Natomiast co przed końcówką, czyli ten rdzeń, bo tutaj też musimy bardzo starannie podejść do tego wyboru. Generalnie są takie dwa podejścia nazwy generyczne i nazwy własne. Generyczne to oczywiście te, które coś znaczą w języku naturalnym, przykładowo, tanierowery.pl byłoby nazwą genetyczną. Po takiej nazwie domenowej od razu wiesz, czego się spodziewać, kiedy wejdziesz na daną stronę. I to jest duża zaleta z punktu widzenia klienta, że on od razu wie, że w tym miejscu znajdzie daną rzecz, jeśli tam jest nazwana ta rzecz. Co nas trochę właśnie prowadzi do tych SEMowych rozważań, bo jeśli ktoś wpisuje słowo kluczowe i na liście wyników zobaczy wysoko taką nazwę domenową, która odzwierciedla to słowo kluczowe, to może to sprzyjać temu, że chętniej kliknie właśnie w taki URL, który to słowo kluczowe zawiera, którego ktoś poszukiwał.

Więc z tego punktu widzenia może to mieć pewne znaczenie przy działaniach marketingowych w wyszukiwarce. Jednak są też istotne przeciwwskazania, bo tanierowery.pl, najtańszerowery.pl, supertanie rowery.pl, dobrerowery.pl – bardzo trudno odróżniać od siebie tego typu serwisy. Często jest tak, że popularne słowa generyczne, na przykład związane z kredytami, z nieruchomościami, z finansami, z IT, one powodują, że mnóstwo domen brzmi bardzo podobnie, a przez to użytkownik może mieć problem z rozpoznaniem, czy jest na właściwej stronie, czy też nie. I po prostu trudno Ci się odróżnić od konkurenta.

I wreszcie kolejną przeszkodą może być pivoting. Dzisiaj chcesz sprzedawać tanie rowery i rejestrujesz sobie domenę tanierowery.pl. To jest w porządku, póki na tym koncentrujesz swój biznes, jeśli tak budujesz swój marketing i cały ten pomysł biznesowy, żeby oferować przede wszystkim te tanie rowery, to tak długo się to wszystko zapina i ma ręce, i nogi. Ale wyobraź sobie, że po roku czy dwóch okazuje się, że rynek na te tanie rowery nie jest taki duży. Twoje miasto się rozwinęło, poziom życia mieszkańców na przykład wzrósł i oni w zasadzie to teraz szukają dobrych, markowych rowerów na najlepszych komponentach, najlżejszych ramach itd. I w zasadzie to, czy one są tanie, nie jest już takie ważne, ale ważne staje się to, czy są dobre. I w takim wypadku Twoja domena tanierowery.pl może być już odstraszająca dla Twoich klientów, bo oni szukają dobrych rowerów, a nie tanich rowerów. Więc jeśli myślisz w przyszłości o zmianie kierunku swojego biznesu, to pewne słowa organiczne mogą okazać się pewnym ograniczeniem w przyszłości i może się okazać, że trudno Ci będzie zrobić tak zwany pivoting, czyli w którą stronę skręcić z tym swoim biznesem.

Więc na drugim biegunie mamy tę nazwy własne, nazwy niegeneryczne. Tutaj mogą to być nazwy, które pochodzą od na przykład nazwiska właściciela, założyciela firmy, ładne słowa, które dobrze brzmią, ale tak naprawdę nie oznaczają nic, różnego rodzaju skróty itd. Zaleta jest taka, że na swoim rynku zazwyczaj będą zapewniać one dobrą odróżnialność się od konkurencji. Ale same w sobie nic nie znaczą. W sensie OLX – my wiemy, że to jest portal z ogłoszeniami, ponieważ przez lata się nauczyliśmy. To jest ta siła brandu. Ale równie dobrze pod taką nazwą mógłby być producent butów. To jest nazwa, która nie mówi nic. Taki skrót, który do wszystkiego można by tutaj przypasować.

I pewnym pośrednim rozwiązaniem jest stosowanie nazw, które coś oznaczają, ale są użyte w zupełnie innym kontekście. Przykładowo Allegro, allegro to przede wszystkim ta główna, najgłośniejsza część utworu muzycznego. Tu jest użyta w kontekście zupełnie niemuzycznym, tylko w kontekście marketplace’u systemu aukcyjnego. Zupełnie inna kategoria niż związana czysto z muzyką, skąd pochodzi to słowo. Apple zresztą podobnie, marka Apple jako jabłko, czyli znowu słowo czysto organiczne, ale użyte nie w kontekście producenta owoców, tylko w świecie IT. Czyli przenosimy brzmienie jakiegoś rzeczownika na zupełnie inny obszar. Można w ten sposób również kombinować, żeby się na tym obszarze wyróżnić. Tutaj warto też zwracać uwagę na wymowę, bo jeśli za bardzo takie dziwne słowo stworzymy, to mogą się pojawiać problemy przy dyktowaniu danej nazwy, zwłaszcza jeśli ona ma te fragmenty z języka obcego.

KM: Tak, dokładnie. Tutaj za każdym razem, kiedy ktoś wybiera domenę, proponuję taki test: zadzwoń do kogoś i powiedz, żeby wszedł na Twoją stronę, czyli czy musisz potem przeliterować tę nazwę? Bo teraz na spotkaniu rozmawiamy DEVA przez „v” i myślę, że część ludzi też będzie miała problem z zapisaniem nazwy cyberFolks i trzeba to tłumaczyć. Natomiast od razu mi przypomniałeś ciekawą rzecz, jaką domena może być pułapką – słynna sprawa firmy, która miała domenę a.pl w szybkim czytaniu apple i problem z firmą Apple.

Natomiast ja jeszcze tu wtrącę taką anegdotkę do tego, co powiedziałeś. Bardzo dużo osób spodziewa się, że skoro ja mam domenę i gdybym miał domenę tak jak podałeś na przykład Allegro, to jest duża szansa, że jak wpiszę nazwę mojej marki Allegro, będę wysoko. Chyba że mam konkurencję, firmy nazywają się tak samo, zajmują się innymi rzeczami. Ale już jak mam te tanie rowery, to nie mamy gwarancji. Musimy mocno zainwestować w SEO, żeby mieć gwarancję, że ktoś nas skojarzy, że to są tanie rowery, taka firma i niestety ktoś może nas po prostu przebić. Mocniejszy serwis, który ma taką załóżmy kategorię, prawda? To jest też spore zagrożenie.

AP: Dokładnie. Poza tym, jeśli nazwa jest taka całkiem generyczna, jest zwykłym prostym rzeczownikiem, trudniej jest zastrzec sobie znak towarowy, bo to jest słowo powszechne i ochrona prawna takiej domeny może już nie być taka łatwa, niż jak wtedy, kiedy masz nazwę własną i możesz po prostu zarejestrować słowny znak towarowy i po prostu ją chronić. Wtedy wiesz, że nikt nie będzie się pod Ciebie legalnie mógł podszywać. Więc to to też ma znaczenie, jak najbardziej. Oczywiście ważne, żeby domena była krótka. Czy krótka, czy długa, co to znaczy? Generalnie przebadaliśmy, bo badamy cały polski internet regularnie miesiąc w miesiąc, więc przebadaliśmy 1 800 000 – 1 700 000 nazw w domenie pl i okazuje się, że ten rozkład jest trochę podobny do rozkładu normalnego z tym najwyższym punktem w okolicy 10 znaków. To jest wartość taka najczęściej występująca w polskim internecie.

Czyli możesz przyjąć, że jeśli Twoja nazwa ma do 10 znaków, to jeszcze się mieści w tym gronie nazw krótszych, a powyżej 10 znaków zaczynają się już te nazwy dłuższe. Maksymalna technicznie dopuszczalna w Polsce to 63 znaki. To jest maksymalna długość nazwy domenowej. Więc to, co się jeszcze bardzo przydaje, to szukanie synonimów i tłumaczeń nie tylko na języki współczesne, takie jak niemiecki, angielski, francuski czy hiszpański, ale również na języki antyczne, na przykład na łacinę i greka. Dlatego, że my dobrze dosyć wylatujemy z tych języków antycznych, co może oznaczać jakieś tam słowo.

Więc na przykład słowo „porta” kojarzy się od razu z drzwiami od portalu, prawda? Więc łapiemy to. Albo telewizja, to tam jest i greka, i łacina, bo „tele”, czyli coś oddalonego, i „wizja”, czyli obraz. Mamy taką zdolność łapania z tej greki i łaciny pewnych znaczeń. Więc czasami dobrym trikiem jest poszukanie sobie w innych językach, również w grece i łacinie, jak brzmi dane słowo, które nas opisuje i możemy z tego wynieść całkiem interesującą nazwę. Zresztą bezpłatnie udostępniamy narzędzie, które to umożliwia. Można sobie na naszej stronie poszukać takich nazw, pobawić się w ten sposób albo nawet przez translator Google jak ktoś woli ręcznie, to przecież on obsługuje mnóstwo języków, więc bez problemu możemy sprawdzić takie warianty. Także warto, warto się tutaj z tym bawić.

Natomiast są też zagrożenia związane z domenami. Takie twarde zagrożenia. I mówiąc o tym wyborze nazwy domenowej, to na tym etapie jeszcze chciałbym zwrócić uwagę na takie trudne słowa, jak typosquatting, cybersquatting albo atak homograficzny. I tu generalnie chodzi o całą gamę działań, nazwijmy to, nieprzyjaznych wokół naszej marki, które mogą się pojawić, czasami bardzo wycelowanych w nas, a czasami trochę mniej. To może zacznijmy od typosquattingu. Typosquatting to jest od typing – pisanie na klawiaturze, i squatting, czyli zamieszkiwanie pustostanów. To jest taka praktyka znajdowania wolnych nazw domenowych, które są łudząco podobne do nazwy Twojej domeny i wykorzystują to, że ktoś się pomylił, pisząc na klawiaturze, nacisnął po prostu znak obok.

Dobry przykład: Onat i Onet. Onet popularny portal informacyjny. A Onat? No cóż, możecie wpisać sami. Jak ja wpisałem przekierowano mnie na AliExpress z reflinkiem. Więc ktoś jeszcze zarobił prowizję, gdybym ja kupował coś na AliExpress po wejściu na taki adres. Powiedzmy, że takie przekierowanie to jeszcze jest mała bieda. Ale co jeśli to będzie przekierowanie na stronę konkurencyjną? Czyli ktoś po prostu może część ruchu skierowanego do Ciebie w ten sposób przechwycić. I wydaje się, że wiesz, ile osób się tam myli na tej klawiaturze, to nie może być aż takie poważne. Otóż czy to jest poważne, czy nie, to takie badania prowadzili Tyler Moore i Benjamin Edelman na Uniwersytecie Harvarda. I oni wzięli sobie pierwsze trzy tysiące domen z rankingu Alexa i znaleźli dla nich blisko milion, to znaczy 930 tys. właśnie takich podrobionych nazw domenowych wykorzystujących ten typosquatting. Więc moim zdaniem ten temat może być poważny.

Cybersquatting z kolei polega na szukaniu wolnych końcówek domenowych z takim samym rdzeniem, jak już masz, czyli masz załóżmy domenę te tanierowery.pl, a ktoś sobie rejestruje tanierowery.com, żeby się pod Ciebie podszywać. Natomiast bardzo ciekawy z punktu widzenia obecnej sytuacji geopolitycznej jest atak homograficzny. Ten typ zagrożenia został opisany około 20 lat temu przez izraelskich naukowców. I w tym ataku chodzi o to, że wykorzystujemy graficzne podobieństwo znaków z innych alfabetów. Domeny mogą zawierać znaki spoza klasycznego zestawu łacińskiego. Tak klasycznie to domena ma tylko litery od A do Z, takie łaciński bez ogonków, klasyczny alfabet, myślnik i cyfry. Tylko to się może znajdować w nazwie domenowej. Ale wielu operatorów dopuszcza nazwy tzw. IDN, gdzie można korzystać też z innych znaków. Tutaj jest duże zagrożenie ze strony cyrylicy. I właśnie w tych badaniach prowadzonych w Izraelu opublikowano materiał, gdzie domena microsoft.com była napisana w ten sposób, że „c” to było rosyjskie „s”, ale rosyjskie „s” w cyrylicy wygląda w zapisie jak „c” i to jest takie nieodróżnialne de facto od tego, co my znamy. I to jest ogromne zagrożenie, bo ktoś może podszyć się pod Twoją domenę i zrobić łudząco podobną nazwę.

Ofiarą takich ataków padają przede wszystkim sklepy internetowe, bo je się opłaca atakować, bo są tam dane, które można ukraść, można zmusić klientów, żeby podali login i hasło na fałszywej stronie. No i oczywiście branża finansowa. W zeszłym roku był słynny atak na mBank, gdzie „a” w tej domenie mBank to było „a” z taką małą kropką pod spodem. Nie było to nasze łacińskie „a”, tylko „a” z innego alfabetu. Ale ta mała kropka była tak niedostrzegalna, że wyglądała jak jeden piksel, jak paproch na monitorze i większość osób mogła zwyczajnie nie zauważyć, że nie jest na stronie prawdziwego banku, bo adres wyglądał łudząco podobnie, a do tego jeszcze miał kłódkę z przodu, więc wydawało się, że jest w pełni bezpiecznie.

Dlatego, jeśli poważnie myślisz o swoim biznesie, zwłaszcza e-commerce albo o jakimś innym biznesie, gdzie wiesz, że będziesz przetwarzać dane wielu osób, gdzie te osoby mogą sobie zakładać konta na Twojej stronie, rejestrować się, to jednak lepiej sobie sprawdzić, jak bardzo podatna jest Twoja domena na tego rodzaju próby. Również na naszej stronie jest narzędzie, które ja napisałem w oparciu o te prace prowadzone na Harvardzie i też bezpłatnie każdy może sprawdzić, jakby to wyglądało w wypadku jego nazwy domenowej.

 I właściwie ostatnia rzecz, o której tutaj dzisiaj może warto wspomnieć w domenach, to już tak troszeczkę wybrzmiało, rejestracja znaku towarowego, czyli warto sprawdzić, zanim wybierzesz sobie konkretną nazwę, czy przypadkiem już to nie jest zarejestrowany znak towarowy, żeby nie wejść komuś w paradę. Tak samo jak chronimy siebie, żeby nas ktoś nie podrabiał, tak samo, żebyśmy my nieświadomie kogoś nie próbowali podrabiać, to warto to sprawdzić, na stronach odpowiednich rejestrów urzędów patentowych można to zrobić i się przekonać, czy ktoś już przypadkiem takiej nazwy w tych klasach tematycznych, branżowych, którymi się chcemy zajmować, wcześniej sobie nie zarejestrował. Lepiej wiedzieć to teraz, niż za parę miesięcy, czytając pisma od prawników.

KM: Dokładnie tak. Od razu skojarzył mi się jeden z projektów, który prowadziłem, prowadząc dział SEO w interia.pl. Właśnie poszukiwaliśmy literówek do słowa Interia i oprócz generatora literówek stosowaliśmy planer słów kluczowych, bo na takiej skali tych pomyłek, o których mówiłeś, te ilości szły w tysiące wyszukiwań bardzo podobnych rzeczy. Czyli inertia i proste literówki na klawiaturze itd. I co się okazało, kiedy my zrobiliśmy projekt, żeby znaleźć te domeny i je wykupić, już zastaliśmy mnóstwo firm, które się podszywały i najczęściej właśnie to była afiliacja, która wysyłała gdzieś tam i w ten sposób łapała ciasteczka z programów partnerskich. Potem ktoś kupował w tym miejscu i już był niby polecony przez danego afilianta, więc na to też trzeba mocno uważać.

Natomiast nawet najlepszym się zdarza. Dostałem kiedyś zapytanie od klienta, czy nam jest potrzebna domena bez pauzy, bo ma główną domenę: to były dwa wyrazy oddzielone pauzą, czyli wyraz-wyraz.pl i spytał w taki sposób, czy nam jest to potrzebne pod projekt pozycjonowania? Moja odpowiedź brzmi: jeżeli chodzi o SEO, to nie wykorzystujemy w ogóle, jest przekierowanie 301, ale ta domena bez pauzy nie ma linków, więc nie stanowi wartości. Ale zamiast zapytać, o co chodzi, to nie zapytałem i klient tej domeny nie przedłużył. I ku wielkiemu zaskoczeniu, jego konkurencja, była to dosyć niszowa branża, dosłownie trzy, cztery firmy zajmowały się tą tematyką, ta konkurencja kupiła tę domenę, a ponieważ nie miał znaku zastrzeżonego, to mogą bezczelnie używać tej domeny, przekierować tych klientów gdzie indziej. No i niestety tak się to skończyło.

AP: Oj, bardzo przykre i bardzo ciekawe. Często spotykam na grupach dyskusyjnych to pytanie: czy rejestrować domenę z pauzą/myślnikiem, (zaraz dojdziemy do tego, co to jest za znak dokładnie)? Odpowiedź na to pytanie moim zdaniem jest dosyć złożona. Chociaż może dochodzenie do odpowiedzi jest dosyć złożona, bo są plusy i minusy, znowu jak ze wszystkimi. Ale kiedy masz długą nazwę, gdzie potrzebowałbyś wstawić dwa albo jeden myślnik, na przykład tanie- sklepy-rowerowe, to kiedy zapiszesz sobie taniesklepyrowerowe.pl, to kto to przeczyta? Chyba tylko Niemiec, bo oni w niemieckim języku przywykli do słów, które mają dziesiątki znaków, naturalnie Niemcy posługują się takimi długimi wyrazami. Ale my Polacy słabiej sobie z tym radzimy. Dlatego wstawianie właśnie tych znaków pomiędzy słowami ułatwia nam przeczytanie tej nazwy. I to jest duży argument za tym, żeby stosować nazwę z myślnikiem.

Ale oczywiście są też minusy, czyli dużo trudniej się ją wpisuje, zwłaszcza w urządzeniu mobilnym, bo myślnik to jest zawsze coś, co każdy musi poszukać i jest to trochę bardziej skomplikowane. No i właśnie powstają te czynniki ryzyka związane z podszywaniem się. Dlatego najlepiej mieć jedną i drugą wersję. Jeżeli zastanawiacie się w ogóle, jak częsta jest to praktyka, to ja też się nad tym zastanawiałem i dlatego to policzyłem. Około 16% domen polskich zawiera myślnik. Jest to najczęstszy znak spoza alfabetu łacińskiego, który występuje w naszych nazwach domenowych w Polsce. On może występować w zasadzie wszędzie poza pierwszą i ostatnią, trzecią i czwartą pozycją jednocześnie, ale to jest 16%, więc wydaje mi się, że nie warto bagatelizować tego zagadnienia związanego z myślnikiem, z pauzą, z dywizem… Z czym dokładnie? Bo to jest taka ciekawostka. Z tym, co mamy pod znakiem minus na klawiaturze, tak można powiedzieć. Dlatego że na początku ten zestaw znaków zawierał hyphen łamany przez minus na klawiaturze, czyli taki myślnik i minus jednocześnie, to był ten jeden znak, jeden klawisz. I tutaj z takiego punktu widzenia redakcyjnego, jakby ktoś chciał tak bardzo poprawnie językowo redagować swoje teksty, no to ten znak można nazwać łącznikiem, bo on łączy dwa wyrazy, dywiz albo łącznik. Idea jest taka, że jest to wyraz, ta kreseczka i od razu wyraz.

Natomiast myślniki to bardziej są półpauzy czy pauzy, one graficznie są dłuższe, jakby tak ładnie zedytować je w Wordzie. One mają inny kod znaku i zazwyczaj używamy ich w takim kontekście, że z przodu i z tyłu też jest spacja, która w nazwie domenowej nie może wystąpić. Więc to jest bardzo poprawne, żeby powiedzieć pauza lub dywiz. Ale słowa dywiz dużo osób nie zrozumie, a słowo pauza bardzo trudno się dyktuje. Jakbyś powiedział cyber pauza Folks. Pauza, czyli co? Mam czekać? Nie zapisywać dalej? Co to znaczy pauza? Taki dysonans poznawczy powstaje. Nie spodziewam się takiego polecenia, że teraz mam się zatrzymać i przez chwilę muszę to przetworzyć, więc nie ułatwia to na pewno zapisywania. Ale moja rada jest taka: domeny nie są takie drogie, więc jeśli twoja nazwa ma dwa bądź może trzy człony i czujesz potrzebę oddzielania ich, to idź za tą potrzebą. Zarejestruj sobie oba warianty. W języku pisanym fajnie wygląda ten wariant z pauzami. Ale jak chcesz komuś dyktować, to jednak prosty wariant z prostymi słowami będzie działał najlepiej przy dyktowaniu. Jest najłatwiejszy. Zawsze tymi 301 się możemy tutaj posiłkować i dzięki takiemu zabiegowi unikamy przygód z konkurencją takich jak ta, którą opisałeś.

KM: To myślę, żeby wyczerpać automatycznie temat domen, to dodam dwie rzeczy. Powiedziałeś o 301. Tym, którzy jeszcze nie wiedzą, wyjaśnię. Jest to status, który serwer zwraca naszej przeglądarce, który mówi o tym, że to jest przekierowana domena czy przekierowany adres pod inny adres. Czyli gdybym miał domenę na przykład tak jak teraz jest empik.com, ale poprzednia domena to empik.pl, to po wejściu na empik.pl automatycznie nastąpi przekierowanie właśnie to 301 na empik.com. Dzięki temu Empik może mieć dwie domeny i one ze sobą nie konkurują w wynikach wyszukiwania w Google. I to jest super ważne, bo jeżeli bez porozumienia ze swoim Web Masterem czy SEOwcem dokupisz kolejne domeny, to możesz niestety zrobić sobie kopię, duplicate content całego serwisu. Wielokrotnie to widzieliśmy. To powoduje naprawdę duże zamieszanie w wynikach wyszukiwania. Lepiej tego nie robić.

Czyli wybieramy jedną główną domenę, pozostałe przekierowujemy. I na sam koniec zagrożenie. Myślę, że, Artur, też na pewno o tym wielokrotnie słyszałeś. Dzwoni do mnie ktoś i mówi: Właśnie mamy klienta, który chce kupić waszą domenę z końcówką (tutaj jakaś dziwna końcówka albo może być to net.pl, albo com.pl) i ponieważ macie już domenę pl, macie prawo pierwokupu, możecie kupić tę domenę za jedyne 150 zł. Trzeba bardzo na to uważać, bo to zazwyczaj są oferty osób, które nas naciągną na niepotrzebne dodatkowe koszty. Same generują to zapotrzebowanie na tę domenę. Możemy tę domenę dokupić pewnie znacznie taniej, w naszym hostingu, nikt nie będzie nam zawracał głowy jakąś potencjalnie podkupowaną nazwą domeny.

AP: Tak, zdecydowanie polecam sprawdzić w swojej firmie hostingowej, tam, gdzie rejestrowaliście tę poprzednią domenę, jak to wygląda. W wielu przypadkach są to maile z zagranicy, zagraniczne serwisy w to celują. Można to też poznać po pewnych błędach językowych, które tam się często w tych mailach zdarzają. One nie wyglądają na pisane takim naturalnym językiem, więc warto zachować ostrożność, bo tutaj skala tych przestępstw może być znaczna, bo może się okazać, że nie tylko nas ktoś naciąga na to, żeby kupić nazwę nową w zawyżonej cenie, ale w gruncie rzeczy nie mamy pewności, co się stanie na przykład z danymi naszej karty płatniczej, którą będziemy wykorzystywać do opłacenia tej domeny. Także lepiej zachować ostrożność, jeśli chodzi o takie podmioty, których zupełnie nie znamy, zwłaszcza takie z daleka, gdzieś tam z Azji na przykład.

KM: To chodźmy w takim razie o krok dalej. Czyli mamy wybraną domenę, wiemy, na co uważać, jak szukać tej domeny, jak ją sprawdzić. Natomiast co dalej, jeśli chodzi o hosting? Chcemy mieć stronę, która jest świetnie wypozycjonowana, prowadzić kampanie digitalowe. Później będą te wszystkie wyniki jakości tych kampanii, współczynniki konwersji… Czy wybór hostingu tutaj jest ważny i na co zwrócić uwagę, szczególnie właśnie pod kątem SEO?

AP: Oczywiście, że jest ważny, chociaż domena jest o tyle ważniejsza, że tak jak mówię, trudniej się ją zmienia. Hosting, jeśli ktoś nie będzie w pełni usatysfakcjonowany z wyboru dokonanego wcześniej, to zawsze to jest coś, co można jeszcze łatwiej zmienić. Natomiast ma dużo większy wpływ na same wyniki, które uzyskamy w marketingu w wyszukiwarce niż brzmienie tylko nazwy domenowej. Dlaczego tak się dzieje? Bo to od hostingu będzie zależeć całkiem sporo. A co konkretnie, to Google nam mówi samo. To są dosyć oficjalne materiały, które mówią o tym, co należy do sygnałów jakości stron według Google. I każdy może to znaleźć na oficjalnym blogu Google’a. Jest tam kilka czynników, które Google traktuje jako ten sygnał jakości stron, ale nie wszystkie z nich bezpośrednio dotyczą zagadnienia serwera i to, gdzie serwer, czyli hosting, jaki wybierasz, w największym stopniu będzie wpływać na to, jak Google ocenia twoją stronę, to są takie obszary jak poufność, bezpieczeństwo i szybkość ładowania tej strony.

Ostatnie prawie dwa lata w branży zdominowało odmienianie Core Web Vitals na wszystkie sposoby, czyli pewne takie wskaźniki oceniające, jak strona wczytuje się użytkownikowi, jak komfortowe jest dla użytkownika czytanie tej strony. No i teraz jeśli chodzi o szybkość, to tak w dużym uproszczeniu, ważny jest serwer oraz sama strona w sensie kodu tej strony, bo tutaj nie ma takiego złotego środka, że jak będziesz mieć zły kod, to przy odpowiednio dobrym serwerze i tak ta strona będzie chodzić dobrze. Albo odwrotnie, masz super serwer, to nawet kiepski kod powinien się tam dobrze wykonać. Tak nie działa. Niestety, potrzebujesz i ,dobrego serwera i dobrego kodu, czyli dobrej strony, która nie jest przeładowana jakimiś niepotrzebnymi wtyczkami, pluginami, więc jedna i druga strona tutaj jest bardzo potrzebna.

Generalnie, istnieje bardzo wiele tych elementów związanych z szybkością i wydajnością, na które warto zwrócić uwagę. I tu już na początek zdajemy sobie sprawę z tego, że szybkość i wydajność to są dwie zupełnie różne kategorie. Może się okazać, że wcale nie potrzebujesz ich w różnym stopniu, mimo że słowa brzmią podobnie. Szybkość bardziej odnosi się do doświadczenia danego użytkownika, który wchodzi na stronę i doświadcza tego, jak ta strona zaczyna się pojawiać w jego przeglądarce. Czyli to jest troszkę bardziej to, co właśnie w Page Speedzie widzimy, czyli w tym popularnym teście od Google’a. Zmierzone są te główne wskaźniki Core Veb Vitals, na przykład czas ładowania tego największego elementu strony, czyli Largest Contentful Paint. Ale to jest tylko część prawdy, bo ten test on się opiera o doświadczenie pojedynczej osoby.

Oczywiście Google już jest teraz takie mądre, że aż tak bardzo nie bazuje na doświadczeniu własnego robota, tylko stara się to też mierzyć, jak użytkownicy wchodzą, wyciągać sobie z tego średnią, bo na szczęście firma ma takie możliwości. W końcu wszyscy korzystamy z Androidów, z Chrome’a itd. Więc mają tę wiedzę. Natomiast tu mówimy o doświadczeniu jednej osoby. To jeszcze nic nie mówi o tym, jak to się ma względem obciążenia strony, bo może być to doświadczenie zupełnie inne. Kiedy na stronie masz mały ruch i na przykład wchodzi na nią 10 osób dziennie, to wydaje się, że powinno być to nie trudne, skoro wychodzi, że raz na kilkadziesiąt minut wchodzi jakiś użytkownik, żeby strona pojawiła mu się szybko. Ale co, jeśli jesteś dużym sklepem internetowym i robisz ogromną kampanię i masz jednocześnie na stronie kilkuset użytkowników naraz, co w skali doby daje wiele tysięcy wejść? To wtedy mówimy o wydajności strony, czyli o takiej zdolności do tego, żeby ona się wciąż otwierała płynnie i szybko, nawet wtedy, kiedy na tej stronie masz już ogromny ruch.

No i teraz, kiedy dopiero zaczynasz ze swoją stroną internetową, blogiem, stroną firmową czy sklepem, to pewnie na początku ten ruch nie będzie aż taki wielki. Dlatego ta szybkość może być dla ciebie takim fajnym drogowskazem, bo to w największym stopniu będzie wpływać na twój biznes. Ale kiedy już ten ruch jest ogromny, to okazuje się, że wtedy dużo ważniejsza może być wydajność. Czasami jest tak, że niektóre technologie mogą powodować, że strona wcale się nie otwiera szybciej, a nawet otwiera się minimalnie wolniej, ale za to wszystkim, na przykład trzystu użytkownikom, którzy na nią wchodzą, a nie tylko dziesięciu, a potem serwer przestaje odpowiadać. Trzeba to gdzieś zawsze wyważyć do skali ruchu, który planujemy tą stroną obsługiwać. Więc ta szybkość jest po prostu ważna.

Co wpływa na tę szybkość? Kilka takich elementów wybranych, które warto tutaj poruszyć, to może ja się odniosę do tego, co często się spotykam na grupach z takimi pytaniami, więc myślę, że są popularne, czyli na przykład lokalizacja serwera. Czy warto wybrać serwer na przykład w Stanach, takie pytania można spotkać na grupach dyskusyjnych. Więc generalnie lokalizacja tego miejsca, z którego zasoby są odczytywane, ma pewne znaczenie. I to znaczenie wynika z ograniczeń fizyki po prostu, czyli choćby szybkości światła.

Szybkość światła według naszego stanu wiedzy, tak jak postrzegamy dzisiaj fizykę i technikę, jest skończona. To powoduje, że kiedy patrzysz na Słońce, to go nie widzisz tak, jak ono istnieje, tylko takie, jakie ono było. parę minut temu, około 8 minut biegnie promień słońca na Ziemi. I na Ziemi też możemy spotkać znaczne odległości, na przykład między Los Angeles a Warszawą jest te parę tysięcy kilometrów, więc jak sobie wyobrazisz, że użytkownik jest w Warszawie i żąda czegoś od serwera w Los Angeles, to raczej nie ma szansy, żeby ten serwer dowiedział się o żądaniu szybciej niż wynika to z prędkości światła. Więc nawet zakładając, że to żądanie pędziło z prędkością światła, co jest nierealne, zazwyczaj to i tak będzie niższa prędkość, bo sygnał w światłowodzie porusza się z niższą prędkością wbrew pozorom niższy niż prędkość światła, to tak naprawdę masz te kilkadziesiąt milisekund na to, żeby serwer w ogóle się zorientował, że użytkownik chce tą stronę wczytać i kiedy ten serwer zaczyna produkować tę stronę, pierwszy plik index HTML przetwarza i wysyła do przeglądarki, to żeby przeglądarka użytkownika zobaczyła tę odpowiedź to znowu potrzebujesz tych kilkudziesięciu milisekund i tak dalej.

Więc kiedy dla każdego zasobu, ta strona internetowa się składa przecież z wielu zasobów obrazków, CSS’ów, JavaScript’ów, to często są setki zasobów, każdy z Was może to zobaczyć, naciskając klawisz F12 w Chrome i sobie podejrzeć zakładkę Sieć albo Network, jeżeli masz angielską wersję Chroma i tam zobaczysz mnóstwo wierszy, bo każdy wiersz to jest jeden zasób ładowany po prostu kiedy ta strona internetowa się wczytuje, więc każdy może to sobie od razu sprawdzić na dowolnej stronie internetowej, ile tych zasobów tak naprawdę jest. I czym jest ich więcej, tym częściej się trzeba komunikować.

Protokół HTTP/2 i HTTP/3 wprowadziły tutaj znaczne usprawnienia, bo za jednym pytaniem może zostać przesłanych równolegle wiele odpowiedzi, a nawet jest taka funkcja, która trochę wyprzedza czas, bardzo ciekawa moim zdaniem, HTTP/2 Push, ona polega na tym, że kiedy przeglądarka prosi o daną stronę, to serwer może, kiedy odpowiednio się wszystko skonfiguruje i na serwerze, i na stronie, to serwer może wysłać nie tylko to, o co bezpośrednio przeglądarka poprosiła, czyli na przykład główny plik strony, indeks HTML, ale również np. CSS’a wiedząc, że i tak za chwilę będzie potrzebny. Czyli nie czekamy, aż przeglądarka poprosi o ten CSS, tylko wysyłamy go od razu, a dzięki temu ona już nie będzie musiała o niego prosić i zaoszczędzimy po prostu ten czas na wymianę informacji między przeglądarką i serwerem.

Dlatego warto wybierać te firmy hostingowe, które oferują to wsparcie dla HTTP/2 i HTTP/3. Kolejna technologia to DNS Anycast. Trochę to nawiązuje tutaj do domen. Dla tych z Was, którzy ogólnie słyszeli DNS, ale nie bardzo wiedzą o co chodzi, to może wyjaśnię. Kiedy wpisujesz jakąś nazwę, jakąkolwiek nazwę domenową, to system DNS jest tym, co zamienia tę nazwę na adres IP konkretnego serwera, z którego tę stronę należy wczytać. No bo komputery, sieci działają poprzez system adresów IP. Jest to podstawa działania współczesnego internetu ten system DNS. Czy korzystasz z poczty, czy ze stron www to praktycznie zawsze zapytania do tego systemu DNS są kierowane i w takim klasycznym rozwiązaniu mamy dwa, czasem trzy serwery DNS utrzymywane przez firmę hostingową.

Kilka firm hostingowych w Polsce ma natomiast system DNS Anycast. W tym systemie utrzymujemy kilkanaście serwerów DNS rozsianych po całym świecie i dzięki temu, kiedy na przykład jesteś już na tym zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, my akurat sami tam mamy serwery DNS, kiedy tam właśnie jesteś na zachodnim wybrzeżu, to odpowiada Ci serwer DNS stamtąd, więc odpowiedź przychodzi po prostu szybciej, fizycznie szybciej, niż gdyby miał Ci odpowiadać serwer z Krakowa, Gdańska czy Poznania. Ale jeśli jesteś w Poznaniu, to Ci odpowie serwer z Poznania. Więc po to umieściliśmy serwery w kilku krajach Europy i w kilku punktach w Polsce i tak po dwa, trzy na każdym kontynencie, żeby właśnie bez względu na to, gdzie jest ten użytkownik, ta odpowiedź była stosunkowo szybka.

Dlatego warto wybierać takiego operatora hostingowego, który właśnie wspiera tę technologię DNS Anycast. I to, co na koniec jest takie chyba najbardziej spektakularne, to są te techniki cachowania. Tutaj są duże różnice pomiędzy operatorami hostingu w tych technikach cachujących, jeśli chodzi o szybkość. I to może Wam też tak obrazowo wyjaśnię, na czym to cachowanie polega, bo może nie każdy sobie to dobrze już teraz wyobraża. Kiedy ktoś wchodzi na stronę np. na WordPressie, to nie jest to jeden plik na serwerze, który trzeba wczytać. To są dziesiątki skryptów, które trzeba przetworzyć i ten serwer przy każdym wejściu musi wykonać mnóstwo operacji, sięgnąć po jakieś dane do bazy, zmontować tę stronę i dopiero kiedy ona jest gotowa, to wysyła ją do przeglądarki. I to są te cenne milisekundy. To trochę tak, jakbyś po prostu malował obraz. Bierzesz troszkę tej farby na pędzel, tam malujesz niebo, malujesz górki, trawkę, domek. To wszystko jest potrzebne, żeby na koniec był ten obrazek. Była ta strona internetowa. Ile to zajmuje czasu? Jakbyś miał tak malować akwarelą ten obrazek za każdym razem, kiedy ktoś chce go zobaczyć, to byłoby to bardzo obciążające.

Dużo łatwiej byłoby zrobić zdjęcie tego obrazka i wysyłać po prostu to zdjęcie, malować go raz i wysyłać to zdjęcie wszystkim zainteresowanym. I na tym mniej więcej polega cachowanie. Czyli to jest taka fotografia, tak jakby wynik działania tych skryptów został w jakiś sposób utrwalony i tylko ten wynik jest wysyłany do użytkowników. To zapewnia o wiele większą wydajność i o wiele większą szybkość ładowania, więc będzie wpływać pozytywnie i na szybkość, i na wydajność. Uzmysłowię Wam różnicę: bez cachowania ta sama strona może na przykład obsłużyć 15-20 jednoczesnych użytkowników, a z takim włączonym cachowaniem na przykład 300. Także różnice są ogromne i tych 300 ma fajnie szybko czytaną tę stronę, więc warto zwracać uwagę na tę technologię.

To chyba kilka takich przykładów, jeśli chodzi o tę szybkość. Ale mamy też bezpieczeństwo i poufność. I to są też dwa bardzo ciekawe obszary. Więc jeśli chodzi o poufność. Słuchajcie, jest dużo nieporozumień. Ludzie mają taką tendencję do mylenia tych pojęć: bezpieczeństwo, poufność. Ale Google bardzo wyraźnie pisząc w swoich oficjalnych materiałach o sygnałach jakości stron internetowych, Google bardzo wyraźnie rozróżnia, jak należy postrzegać te terminy. Poufność oznacza de facto szyfrowanie komunikacji pomiędzy przeglądarką i serwerem, czyli korzystanie z certyfikatu SSL. Dzięki takiemu certyfikatowi to, co wprowadza użytkownik na Twojej stronie, np. dane teleadresowe, dane z karty kredytowej czy jakiekolwiek inne, zostaje zaszyfrowane w jego komputerze, telefonie, tablecie czy innym urządzeniu, z którego korzysta w jego przeglądarce i w takiej zaszyfrowanej formie przesłane na serwer. Więc jeśli ktoś przechwycił takie dane po drodze, z wielkim prawdopodobieństwem będą dla niego nieużyteczne, bo będą po prostu zaszyfrowane jakimś ciągiem znaków. I to tyle. To znaczy, nie łudźmy się, że certyfikat SSL, który użycie jego skutkuje zestawieniem bezpiecznej wersji protokołu HTTPS, co widzimy jako kłódkę w przeglądarce, nie łudźmy się, że ta kłódka równa się pełne bezpieczeństwo. Ta kłódka nas tylko informuje o tym, że dane zostały zaszyfrowane, zanim trafiły na serwer. I w zasadzie to wszystko.

Co do zasady, obecność tej kłódki nie chroni nas przed włamaniami na stronę, przed wykradzeniem bazy danych z naszej strony czy wszelkimi innymi zagrożeniami. Natomiast jest warunkiem istotnym, gwarantującym bezpieczeństwo, ale koniecznym dlatego, żeby uznać, że strona jakieś tam minimum bezpieczeństwa spełnia. I Google sprawdza, bierze to pod uwagę, czy stosujemy certyfikat SSL. Jeszcze zanim Google oficjalnie opublikowało te swoje sygnały jakości stron internetowych i mówiło o poufności, to wielu specjalistów już zauważyło tę korelację, że strony chronione certyfikatem SSL jakby rankingują lepiej i są badaniami Neila Patela na ten temat sprzed tych paru lat, zanim jeszcze były te oficjalne sygnały jakości publikowane, gdzie on zbadał, że wśród tych stron, które są w Top 3, powiedzmy wyraźnie więcej stron ma certyfikat SSL niż na tych dalszych pozycjach, także istniały już wcześniej takie takie właśnie badania. Natomiast zwróćmy uwagę, że certyfikat to jest dopiero początek myślenia o bezpieczeństwie.

KM: Super. Myślę, że to świetny wstęp do tego, jak działa szybkość, bezpieczeństwo, poufność danych i myślę, że moglibyśmy o tym jeszcze rozmawiać i rozmawiać. Tu padło kilka takich rzeczy, które na pewno podlinkujemy w opisie. Natomiast bardzo wszystkich zachęcam do tego, żeby właśnie po pierwsze w Chrome, po kliknięciu w F12, tak jak powiedziałeś, mogą sobie zobaczyć zakładkę np. Network i tam też można wyłączyć ten lokalny cache, pamięć podręczną i zwolnić działanie swojej sieci, żeby zobaczyć, jak na przykład użytkownik telefonu komórkowego gdzieś ze słabym zasięgiem ładuje naszą stronę. Wtedy nagle zrozumiemy, o co chodzi z tym przyspieszeniem strony. Przecież u nas działała szybko podpięta pod światłowód, a jednak te elementy odpowiedzi serwera, ta cała optymalizacja serwisu będzie bardzo ważna. Szczególnie, jeśli ktoś ma wolne łącze. Więc to jedno.

Dwa, wspomniałeś o szyfrowaniu. Ja podpowiadam, że bardzo często nieudolne wdrożenie szyfrowania powoduje ten duplikat, który mówiliśmy wcześniej, jeśli chodzi o domeny, czyli na przykład narzędzie httpstatus.io pozwoli nam taką specjalną opcją Canonical Domain Check sprawdzić, jak odpowiadają cztery wersje naszej domeny, czyli ta z www, bez www i jeszcze wymierzona przez HTTPS i HTTP protokół i wtedy musimy odpowiednio to skonfigurować. Też bardzo to polecam. To ważne pod kątem pozycjonowania.

AP: Dokładnie tak. Jeszcze dodajmy, że z punktu widzenia bezpieczeństwa, jeśli masz sklep internetowy albo w jakiś sposób przetwarzasz więcej danych, to dobrze jest nie ograniczać się do powszechnie bezpłatnych certyfikatów Let’s Encrypt. Chociaż mówiąc o tym, że powszechnie bezpłatnych, warto to zawsze sprawdzić, bo są firmy, w których musisz zapłacić za instalację takiego certyfikatu, więc warto po prostu sprawdzić w swojej firmie hostingowej, jaka jest polityka w tym zakresie Let’s Encrypt. Zresztą Google też stoi za tą inicjatywą. To jest fajne, bo jest szybkie do wdrożenia. W zasadzie jedno kliknięcie w panelu masz od razu szyfrowane komunikację i co do zasady jest ona bezpłatna. Natomiast ona nic nie mówi o tym, kto jest właścicielem tego certyfikatu. W związku z tym, nie daje Ci tej wiarygodności.

Jeśli ktoś będzie chciał zrobić domenę bardzo podobną do Twojej, o czym rozmawialiśmy pół godziny temu, to może sobie zarejestrować podobną, łudząco podobną nazwę domenową i też sobie ten certyfikat Let’s Encrypt uruchomi. Też będzie miał kłódkę, więc kłódka nie pozwoli odróżnić w takim wypadku strony fałszywej od strony autentycznej. Dlatego lepiej wtedy stosować certyfikaty na wyższym poziomie walidacji tzw. OV lub nawet EV, które to zapisują informacje, kto jest właścicielem danej domeny i kiedy klikniesz w tę kłódkę w Chrome czy w jakiejkolwiek innej przeglądarce, to możesz po prostu tam kliknąć, mało osób wie, że to jest klikalne, a jest, może to kliknąć i tam się pojawia „Połączenie jest bezpieczne” i opcja pokaż szczegóły i klikasz w te szczegóły. I wtedy na tych wyższych poziomach walidacji możesz dokładnie zobaczyć, że dany certyfikat jest wystawiony np. dla cyberFolks S.A. z siedzibą w Poznaniu, Wielkopolska, kraj Polska. Wtedy wiesz dokładnie, że jesteś na stronie tej konkretnej firmy, ponieważ to zostało sprawdzone przez wystawcę certyfikatu, kto jest właścicielem danej domeny dosyć szczegółowo. I tego nie mają właśnie te wszystkie strony, pod które ktoś się podszywa.

Więc jeśli Ci się zdarzy, że ktoś będzie np. usiłował wyłudzić dane logowania Twoich klientów, to to jest super sprawa taki certyfikat, bo wtedy możesz wysłać mailing do tych klientów i po prostu ich ostrzec: Słuchajcie, mamy taką informację, że ktoś się pod nas podszywa. Uważajcie i to, czy jesteście na właściwej naszej stronie, czy na podróbce, możecie sobie sprawdzić klikając tą kłódkę i będziecie od razu wtedy wiedzieli, czy jesteście we właściwym miejscu.

My padliśmy ofiarą takiego ataku. Na szczęście udało się go odeprzeć w lutym. To było dwa tygodnie przed wybuchem wojny, chociaż wtedy w ogóle sobie nie wyobrażaliśmy, że do tej wojny naprawdę dojdzie. A dzisiaj wydaje nam się, że mogły to już być działania jakieś zmierzające do destabilizacji też naszej gospodarki, gdzie parę tysięcy naszych klientów jednocześnie późnym popołudniem dostało maila udającego maila od nas z naszym logo, z przyciskiem, który wyglądał jak nasze przyciski akcji, z informacją, że na twojej skrzynce skończyło się miejsce, zostanie ono wyłączona, zablokowana, kliknij tutaj i zaloguj się, żeby tam potwierdzić dodanie dodatkowego miejsca na skrzynce. Coś w tym stylu, jakiś pretekst, żeby podać dane logowania i podróbka naszej strony jako tego landingu z zachętą, żeby zostawić swoje dane logowania.

No to sobie teraz wyobraź taką sytuację, że prowadzisz sklep internetowy, masz np. 500 klientów, tyle masz zarejestrowane w bazie i ktoś targetuje w Ciebie taki atak. I niech tylko dziesięciu z tych klientów się nabierze. Mała część, wystarczy, że dziesięciu się nabierze. Teraz ten atakujący ma dziesięć loginów i haseł Twoich klientów. Wysyła do Ciebie maila pod tytułem ukradłem Twoją bazę danych. Masz tutaj np. trzy rekordy na próbę z loginem i z hasłem. Możesz sprawdzić, że to są faktyczne dane twoich klientów i oczekuję np. takiego okupu, tutaj adres mojego portfela Bitcoin. I co? Jako właściciel takiego sklepu naprawdę się może wtedy zastanawiać, czy ten ucisk klatce piersiowej, który teraz czujesz, to już jest zawał serca, czy jeszcze chwila. Także można się nieźle stresować, więc żeby uniknąć takich stresów, ja tutaj gorąco rekomenduję wybieranie tych lepszych certyfikatów SSL.

KM: Pora na naszą SEM-kostkę. Wylosowaliśmy pytanie: narzędzie branżowe. Artur, zdradź nam swój warsztat, czyli podaj nam jakieś narzędzie, być może jakąś wtyczkę, coś, co zmienia twoją pracę z marketingiem?

semkostka semcast podcast google

AP: Słuchajcie, mam takie trzy narzędzia, które myślę, że co najmniej dwóch używa każdy z was. Pierwsze to Excel. Ja wiem, brzmi mało seksi, bo używamy go na co dzień. Natomiast Excel bardzo pomaga mi w myśleniu o działaniach marketingowych, w szczególności działaniach w wyszukiwarce i działaniach contentowych. Jak konkretnie mi pomaga? Więc ja mam takie swoje podejście związane z lejkiem sprzedażowym, gdzie po prostu w wierszach wypisuję etapy lejka. Ja zazwyczaj wyróżniam pięć. Można wyróżnić cztery etapy Kaushika, See-Think-Do-Care, dosyć popularny model, gdzie bardziej mówimy przez pryzmat czterech faz. Ja częściej pracuję na pięciu fazach, natomiast obojętnie, ile ich sobie wybierzesz, to wybieram sobie te fazy w wierszach, a w kolumnach zapisuję sobie segmenty docelowe.

Na przykład, kiedy zajmuję się marketingiem usług hostingowych, to przykładowe moje segmenty to mogą być blogerzy, właściciele sklepów internetowych albo specjaliści digitalowi, wszelkiej maści specjaliści SEO, developerzy itd. Czyli łatwo sobie wyobrazić kilka różnych segmentów. No i teraz, kiedy mam takiego Excela, to bardzo łatwo mi wyobrażać sobie, co ja powinienem robić na poszczególnych etapach lejka w odniesieniu do poszczególnych segmentów. A to bardzo pozwala na taką usystematyzowaną pracę z kampaniami, bo dzięki temu, że fazy sobie zawsze nazywam cyframi od 1 do 5 i segmenty też, to w zasadzie każda potem moja kampania, czy w systemie Google, czy Facebookowa, bo nazewnictwo mamy bardzo podobne, zaczyna się od takich określeń typu F1, S3, czyli np. faza pierwsza, segment trzeci. I to nam bardzo łatwo pozwala potem zarządzać setkami tych kampanii w ramach jednego konta.

Nie gubimy się w tym, bo jest to po prostu dla nas bardzo czytelna mapa. I też zapewnia taki dobry overview tego, co się dzieje. I łatwo mi od razu weryfikować, czy robię np. wystarczająco dużo działań, żeby dla właścicieli sklepów np. na etapie rozważenia. Od razu po prostu widzę z takiego Excela, że tutaj na przykład mam jakąś lukę i powinienem ją pokryć, czy to kampaniami, czy też w ogóle działaniami, nawet poza digitalowymi, bo ta metodyka sprawdza się do takich działań, jak nasza rozmowa tutaj w podcaście, bo to też łatwo sobie wyobrazić, kto słucha tego podcastu i jaka to jest faza lejka, tak z mojego punktu widzenia. Albo takie działania, jak obecność za stolikiem na semKRK, to wtedy wiem od razu, że to jest konkretny segment, czyli tych specjalistów marketingu internetowego i konkretna faza, czyli głównie zainteresowania i rozważenia. Więc wydaje mi się, że to jest naprawdę proste narzędzie, które zna każdy i wszyscy umieją obsługiwać Excela i taka prosta macierz, ona bardzo potrafi usystematyzować te działania i ułatwia pracę też myślę, z agencjami. Jak się pracuje z kilkoma agencjami, to łatwiej nad tym zapanować.

Drugie narzędzie to myślę, że mało kto takie narzędzie ma, bo ja napisałem sam, to narzędzie było mi po prostu potrzebne i sobie szybko je machnąłem. To jest generator kampanii display’owych. Może za dużo powiedziane kampanii, po prostu samych kreacji, samych banerów. Owszem, jest coś takiego jak elastyki, tzw. elastyki w systemie Google Ads i dużo osób sobie je chwali, bo jest to fajne. Wgrywamy sobie materiały graficzne, kilka wariantów treści, a to już cały ekosystem reklamowy dba o to, żeby to odpowiednio skalować i wyświetlać w przeróżnych proporcjach. I to jest na pewno duża zaleta. Natomiast wadą jest to, że to projektowanie tych tych banerów następuje w zasadzie tylko w ekosystemie Google. Czyli nie można sobie w prosty sposób teraz wziąć tego banera i wykorzystać w jakimś innym miejscu, gdyby chciało się to zrobić. Ja chciałem mieć narzędzie prostsze, bardziej użyteczne, operujące w zasadzie na mniejszej liczbie formatów, bo aż tak aktywnie nie potrzebowałem wszystkich, ale żeby raz wygenerowane banery super mi pracowały i w Google’u, i na Facebooku, i na Instagramie, żeby się wyświetlały, i jeszcze raz w paru innych miejscach. I tak naprawdę napisałem sobie do tego własny soft, gdzie piszę krótkie copy, klikam generuj i np. 300 banerów mam zrobionych w minutę. I to jest super, dlatego, że my dosyć dużo uwagi przykładamy do promowania contentu, tego contentu dużo produkujemy i webinarów, i wpisów blogowych. I tak naprawdę dzięki takiemu narzędziu my nie musimy czekać z pracami graficznymi, żeby zrobić kampanię wokół wpisu blogowego, jesteśmy w stanie w ciągu minuty mieć kreację do promowania dowolnego z wpisów na naszym blogu. Więc to jest fajne, bo to jest bardzo szybkie, łatwe, szalenie obniża koszty przygotowania kreacji. Nie jest może tak rozbudowane jak elastyki, ale za to właśnie paczka banerów jest uniwersalna i możemy w różnych ekosystemach jej używać.

A trzecie narzędzie, o którym chciałem Wam powiedzieć, to jest, Krzyśkowi pokazuję, Wam niestety nie mogę, to jest klawiatura. Klawiatura jest żółta, ale nie chodzi o to, że jest żółta, tylko chodzi o to, że tu z boku ma specjalne przyciski emoji i to naprawdę ułatwia mi pracę. Może nie tyle marketing w wyszukiwarce, co bardziej pracę w mediach społecznościowych, ponieważ ja staram się być bardzo aktywny, zwłaszcza na Linkedinie publikuję mnóstwo materiałów i te emoji strasznie mi się przydają, że mam je pod dedykowanymi klawiszami, na fizycznej klawiaturze, bo nie muszę ich potem szukać w repozytorium, więc to jest taka mała sprawa, a naprawdę duża pomoc w codziennej pracy, która bardzo mi osobiście przyspiesza działania marketingowe.

KM: Super. Myślę, że doskonale dzisiaj omówiliśmy w odcinku to, że nawet takie wydawałoby się proste elementy jak domena czy hosting mogą mieć wpływ nie tylko na sukces naszej kampanii SEO czy działań digitalowych, ale również mogą po prostu, tutaj dobrze odrobione zadanie domowe, czyli przygotowanie się do tematu, będzie nam pozwalało później spać spokojnie i pod kątem bezpieczeństwa, jak powiedzieliśmy, co jest super ważne. Ja często powtarzam, że w dzisiejszych czasach łatwiej zostać okradzionym w internecie niż napadniętym na ulicy. I dwa, pod kątem planu marketingowego, gdzie dobrze wybrana domena, dobrze wybrany hosting będzie spokojem i po prostu dobrą podstawą do pozostałych działań marketingowych.

KM: Artur, bardzo dziękuję Ci za mnóstwo informacji, jakie przekazałeś nam dzisiaj. Wiem, że moglibyśmy rozmawiać jeszcze długo. Myślę, że to będzie też okazja do jakiegoś pewnie kolejnego spotkania. My też podlinkujemy webinar, który odbył z twoim udziałem, który zebrał świetne noty, bo podbiłeś serca uczestników tą tematyką i swoimi wiadomościami, swoją wypowiedzią. Jeszcze raz wielkie dzięki, że byłeś dzisiaj tutaj z nami.

AP: Dziękuję bardzo. Dziękuje Tobie za super pytania, za prowadzenie tej rozmowy, ale dziękuję też Wam, słuchacze, za to, że tyle wytrwaliście, słuchając tutaj, jak sobie z Krzyśkiem na te tematy rozmawiamy. Jeśli będziecie mieli pytania dotyczące domen, certyfikatów czy serwerów, znajdziecie mnie na Linkedinie, także piszcie śmiało i ja z przyjemnością odpowiem.

MATERIAŁY DODATKOWE

semcast materialy dodatkowe podcast marketing
Ewelina Ibek
Były pracownik na stanowisku Content & Marketing Manager. Polonistka, entuzjastka marketingu internetowego. Najlepiej czuje się na eventach, które sama zorganizowała. Gdy nie zajmuje się konferencjami i contentem, pije dużo kawy (czarnej), czyta jeszcze więcej książek (tych dobrych) i chodzi na spacery ze swoim Pieskiem (marki Akita). Uwielbia słuchać podcastów, głównie tych marketingowych…więc jeden taki semCAST też zrobiła.

Podobał Ci się artykuł? Wystaw 5!
słabyprzeciętnydobrybardzo dobrywspaniały (6 głosów, średnia: 5,00 / 5)
Loading...

Posłuchaj także

Zobacz wszystkie odcinki!
Przewiń do góry